Tajemna moc kasety

2D89A2AB-D8AD-4BC4-BDDD-030BA3CE1325.jpg

Kaseta wróciła, stała się modna i hipsterzy natychmiast ją odrzucili. Cykl się dopełnił

Piszę to sobie, bo miała być taka sekcja specjalna na jednym portalu z szeregiem artykułów o kasecie właśnie. I o jej krótkiej historii i o tym jak zmieniła zarówno popkulturę, jak i sposób słuchania muzyki (można wszędzie). Ale wszystko wskazuje na to, że nie będzie, bo kryzys i takie tam, i w ogóle jest ciężko. A jak ciężko, to ja tu, prywatnie pokrótce o planach ambitnych i że zobaczyłem na wiosnę trend, o którym warto napisać coś więcej. Teraz to pewnie po ptokach, ale ku pamięci i budowaniu własnego ego, że oto proszę, w pierwszym szeregu i awangardzie.

Dość tego dryfu, wracając do tematu – miało być o tym, że kaseta wróciła do łask i znowu zaczynają się ludzie (hipsterzy i inni) na niej wydawać, czy też wysyłać „popularnym blogerom” (szisz, jak ja nie lubię tego określenia) swoje nagrania na tymże nośniku właśnie, tak żeby nie dało się tego odtworzyć tak po prostu i trzeba było pokombinować. I to nie tylko w jakimś tam njujorku, ale u nas, swojsko w Warszawie. W całym wielkim powrocie do lat 80 zarówno w muzyce (wszelakie elektrokapele grające i inspirujące się tym, co było 30 lat temu) i w modzie nie mogło zabraknąć kultowego gadżetu tamtej epoki, czyli kasety i walkmana. I zegarka elektronicznego, ale o nich kiedy indziej.

Ba! To wydawanie się na kasetach zaczęło wręcz być już passe, bo wszyscy to robią, jak dowiedziałem się nieoficjalnie od Kurka (taki artysta i znajomy z liceum – gra fajne, wykręcone rzeczy), który owszem, raz się na kasecie wydał, ale potem już przestał bo było za mainstreamowo, czy coś. W każdym razie teraz taka forma promocji musi być dokładnie przemyślana, bo nie wiadomo czy jeszcze załapiemy się na ostatnie fazy fajności, czy raczej zaklasyfikują nas do obciachu i nie zdążenia na pociąg, którym jadą cool ludzie.

Czyli gdzieś w mgnieniu oka pojawił się trend, został łyknięty i na tyle się spopularyzował, że stał się już za bardzo i trzeba szukać czegoś nowego. Problem w tym, że przed kasetą czy też po niej to niewiele sensownych rzeczy się pojawiło. Bo ani magnetofony szpulowe aż tak wygodne nie są (choć zaraz znajdą się pewnie tacy, co będą udowadniać, że tam jest prawdziwa dusza muzyki) a Mini Disk chyba Sony zajebało dokumentnie i nie da się tego nigdzie znaleźć. Nawet „popularni blogerzy” mogli by mieć problem z odtworzeniem.

A sama kaseta każdemu kto ma 30+ dobre się kojarzy. Bo to w końcu młodość i to pierwsze odkrywanie różnych rodzajów muzyki. Punkowe koncerty nagrywane na zdartych taśmach, pierwsze zgrywania techno z CD na kasety, jamniki z tagu, które przegrywały z prędkością x2, kasprzak, grundig i wilga. Umiejętność wykorzystania ołówka do przewinięcia jej do początku i wiedza, że dłuższe niż 90 nie ma co kupować, bo się szybko urwą to kolejne cenne lekcje wyniesione z młodości.

No i nie wolno zapomnieć o słynnym „Tact to nie Takt”, czyli wojny piratów o markę, puszczanie programów komputerowych i gier przez ogólnopolską państwową radiostacje do nagrania ich na kasety, że o wczytywaniu gier na Atari i Commodore nie wspomnę (Paweł Winiarki na Polygamii o tym fajnie napisał – polecam).

Wszystko było nowe, ciekawe i niespotykane. Co więcej – dostępność była mała, więc ludzie z ciekawymi nagraniami byli na wagę złota. Już nie było tak, że sobie posłucham, złapię SoundHoundem co to jest i zaraz kupię w iTunes. O nie. Ludzie, którzy mogli jeździć na zachód (bo mogli i było ich stać) po prostu przywozili nową muzykę, ewentualnie czatowało się na nią w radio.

Masa fajnych wspomnień, co? Nic dziwnego, że 30+ kupują sobie kasetowe gadżety (etui na iPhone na przykład), biżuterię czy koszulki i torby z symbolem kasety.

A przy okazji ma ona coś w sobie. Jej wygląd to zarówno retro, jak i cyberpunk. I w sumie ciekawe, że nigdy żadne kasetopunkowe klimaty nie powstały (tak w serii miały być zamówione odpowiednie obrazki, jak windows 8 na kasetach, wiedźmin 2, czy serwer operujący tym nośnikiem pamięci).

W sumie szkoda, że to nigdy nie powstało. To jeden z tych kolejnych fajnych pomysłów, które pokazują, że od zamysłu do realizacji daleka droga i to, że coś sobie wymyślimy, nie oznacza, że jesteśmy jakoś bardziej. Bo pomysły są tanie i można mieć ich milion. Za to bardzo niewiele z nich finalnie staje się czymś więcej. A ta słitaśna blogonotka jest trochę po to właśnie, żeby jednak coś z tym zrobić. I tak długo się marnowało.

PS Jakby ktoś widział fajne etui na iPhone 4 z kasetą – niech da znać, to co mam się jednak nie nadaje, bo nie ma dziurki na kabel ładujący, przez co trzeba to w kółko ściągać, przez co finalnie etui zaczyna sie słabo trzymać.

PPS A co kolejne? Dyskietka? W sumie jakby dobrze pomyśleć to symbol zapisu, czyli 3,5 calowe FDD może dzisiejszej młodzieży nic nie mówić i być tylko mało znaczącym obrazkiem. A w końcu to też jest kawał historii i wspomnień wartych wyciągnięcia. Może ciuchowi designerzy zaczęli by już robić ciuchy z tym motywem? Ja bym kupił. Serio.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s