
Jetlag by Michał R. Wiśniewski
My rating: 3 of 5 stars
Na początku, przyznaję się, była zawiść. Dlaczego on mógł, a ja nie. Też piszę bloga, sam zamawiałem u niego teksty, interesują nas podobne rzeczy, łapiemy te same referencje. No ale on napisał książkę, a ja nie.
Potem było gorzej. Autor nie dość, że napisał, to jeszcze widać było, że zrobił to dobrze. Jarały mnie nie tylko refleksje nad światem, ale też i styl i forma. I co z tego, że część z tych przemyśleń już widziałem albo wręcz zachomikowałem sobie w głowie i traktowałem jako własne, skoro poza tym pojawiały się mi gotowe one linery i cytaty, o których wiedziałem, że będę stosował jak zły i nie przyznawał się, skąd znam. Chcecie przykładu? Proszę bardzo:
Tam nie ma nawet skajpa – mówi jedna z lasek – mailowaliśmy do siebie jak zwierzęta.
Ładne? No właśnie. Już sobie mentalnie to zajumałem.
Ale na szczęście nie wszystko jest idealnie. Bo poza portretami postaci, zdarzeń, miejsc i świata to w zasadzie mało co jest. Fabuła jest porwana i wciśnięta jakby nieco na siłę. Wygląda trochę tak, jakby spajała na siłę fajne pomysły na notki, a nie stanowiła ich przyczynę.
Ale tym, co mnie zagrało mi najbardziej jest zakończenie. Jasne, mogę marudzić na czas teraźniejszy, mogę męczyć się z narracją w drugiej osobie, ale to przy zakończeniu obniżyłem ocenę książce.
Ostatnia część Jetlaga jest zupełnie oderwana od tego co było wcześniej, niejasne i niekoherentne z resztą. Jakbym miał być złośliwy, to mówiłbym, że wstawiono je tylko po to, żeby poruszyć tematy gender i udowodnić, że byt kształtuje świadomość, ale nie jestem. Tłumaczę więc sobie, że Istnieje też oczywiście opcja, że to ja jestem na nie za głupi i nie odkryłem przez to jego głębi.
No ale to tylko ostatnich paręnaście minut czytania. Resztę przeczytać jak najbardziej należy.
View all my reviews