Tajny projekt update

Stan

Ha! Tajny projekt ma się dobrze i prace trwają. W ramach tizera dodam, że czeka mnie zaadresowanie i wysłanie 341 listów. Takich tradycyjnych, wiecie – koperta, kartka, polizać znaczek…

Jak tylko wróci mi choć jedna odpowiedź – publikuję pierwsze informacje.

Zagrożenia filtrowania

Wyniki wyszukiwania w Google dla każdego wyglądają inaczej. Nawet, jeżeli się wylogujemy, to i tak pod uwagę będą brane 54 czynniki personifikujące dla nas stronę główną. W ogóle cały internet zaczyna powoli się zmieniać i nie podawać nam już wszystkich informacji, ale jedynie te, które mogą nas potencjalnie zainteresować. A nie jest to dobre.

Czytaj dalej

Słodka niewola polecania

20111213-183834.jpg

Ratunku, nie wiem, co jest ważne. Inni wybierają za mnie.

A skąd to skę wzięło? Z Flipboarda. Opcja cover stories wybierająca najlepsze zdaniem apki treści w zasadzie zdominowała używanie tej aplikacji.

Co to oznacza? Że jakiś algorytm decyduje co przeczytam, które informacje skonsumuje mój mózg. Nie ma czasu na przeglądanie wszystkiego – tak jak w przyrodzie zostają najsilniejsi. Pisałem to już, ale powtórzę – content dąży do nieskończoności, czas jest ograniczony.

I dlatego potrzebujemy pomocy w segregacji tego co ważne. Tego co zasługuje na naszą uwagę. W co zagrać? Z kim rozmawiać? Co czytać? Coraz częściej decyduje o tym algorytm.

Nie prawda? Flipboard to tylko przykład. Spójrzmy na Facebooka – dość szybko zobaczymy, że o ile nie zaznaczymy, ze jesteśmy z kimś w bliskiej relacji, to zobaczymy tylko najważniejsze statusy. Czyli nie koniecznie dowiemy sie co fajnego zobaczył, czy przeczytał. Bo nie. Jakiś algorytm zadecydował.

Zresztą mechanizmy polecenia stają się coraz doskonalsze. Zostawiamy w sieci tonę informacji o sobie. I są one wykorzystywane. Aktualnie sklepy polecają nam produkty na podstawie podobnych rzeczy i decyzji innych klientów. Ale to dopiero początek. Już prowadzone są badania nad wprowadzeniem zmiennych metod przekonywania w zależności od człowieka. Bardziej przekonują cię lajki znajomych, czy ilość sprzedanych sztuk. Trzeba cie prosić, czy przekonywać promocja? To już się dzieje. I to wszędzie – sklepy, strony internetowe, odtwarzacze muzyki… Wszystkie chcą nam uprościć wybór. Pomóc.

Nie mamy czasu. Paradoksalnie im łatwiejsze staje się życie tym mniej mamy czasu na każdą z aktywności. Bo ich liczba stałe rośnie i milion z nich walczy o naszą uwagę. Nie da sie przeczytać wszystkiego, więc skupiamy sie na najważniejszych rzeczach. A tam czekają juz na nas pająki algorytmów.

I tylko czekam na moment kiedy usłyszę głos z komputera – nie czytaj tego, to bez sensu. Zajmij sie lepiej tym filmem.

A potem pojawi sie Skynet.

Proszę, kliknij mnie

20111206-183528.jpg

Czasy się zmieniły. Kiedyś sami poszukiwaliśmy treści, teraz to content poluje na nas.

Pamiętam dawne lata z 0202122 i szukanie stron o rpgach, muzyce, cthulhu i wampirach. Dziwne domeny, losowe aktualizacje, skomplikowane adresy zapisywane na kartce to był standard.

Problemem było dotarcie do informacji, że już o wychwyceniu nowych rzeczy nie wspomnę. Rozmaite zrzeszenia stron – webringi – miały co prawda ułatwić sprawę, ale tak naprawdę niewiele dawały. Wyszukiwarki też sobie za dobrze me radziły bo o takich rzeczach jak tagi malarzy keywordy mało kto słyszał i stosował. Wielkim stawało się przez aklamacje. Wystarczył artykuł w prasie, czy też polecenie na ircu lub usenecie i bach – było się centrum czegośtam.

I tak to trwało sobie w spokoju, choć były podejmowane próby zmian. Rozmaite automaty starały się sprawdzić czy jest coś nowego, po czym wysyłały maile. Gdzieś po drodze pokawił się też stosowany do tej pory RSS.

Aż internet trafił pod strzechy. A wraz z nim rozmaite facebooki, twittery i takie tam. Nagle czas stał się najważniejszą walutą w rozrywce.

Po raz pierwszy usłyszałem to podczas premiery Xboksa 360. J Allard z Microsoftu stwierdził, ze jego nowa konsola nie konkuruje z Sony, Nintendo czy PC. Ich wrogiem jest wszystko na co ludzie poświęcają wolny czas.

I trudno się z tym nie zgodzić. Dawniej kupijąc pismo x nie czytało się y. Teraz tak już tak nie ma. Za drobną opłatą mamy dostęp do wszystkiego. Liczy się tylko wolny czas i to, na co go poświęcimy.

Nic więc dziwnego, że to content nas szuka, wpycha się na nasze facebookowe ściany, pojawiansię na twitterze, a appki takie jak Zite same domyślają się, co może nam się spodobać. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ajfonowy push, który natychmiast wyświetli nam na telefonie, co dzieje sie w okolicy. Z poszukiwaczy informacji staliśmy się ich ofiarami.

Proszę kliknij mnie, lajknij post na moim blogasku, opiszę dla ciebie swoje najbardziej wstydliwe tajemnice. Za cenę 10 sekund internetowej sławy prostytuujemy swoje umysły i dusze.

10 sekund, bo mniej więcej tyle poświęcimy uwagi. Porno zmniejszyło ten okres do 3 min, jutub do 5 sekund. Nie jest super wciągające? To spierdalaj, jest jeszcze tyle contentu.

Liczba stron dąży do nieskończoności, tak samo userzy się nie kończą, jedyne ograniczenie to jak na razie czas.

Ciekawe czy kiedyś stanie sie walutą.

(tak, wiem, ze jest taki film nowy)