Restauracja My’o’my to jak wiadomo nieoficjalna stolica kobiecego hipsterstwa. SiedzÄ™ tam sobie grzecznie, pijÄ™ Fritz ColÄ™, ciapiÄ™ mojego hamburgera z kozim serem podanego na bajglu i podsÅ‚uchujÄ™ rozmowÄ™ czterech lasek. MówiÄ… oczywiÅ›cie o piÄ…tej – na spotkaniu nieobecnej – a dokÅ‚adniej o tym, że jest ona, nie zgadniecie, hipsterkÄ….
Ironiczne, co? W samym sercu lokalu z biało różowy wystrojem i zdrowym slowfoodem, gdzie muzykę puszcza się z wysłużonego iPoda Classic, który upodobały sobie hipsterki podobna rozmowa? Nikt tak nie kocha nabijać się z hipsterów jak inni hipsterzy, którzy nimi oczywiście nie są.
No właśnie, bo z tym byciem i nie byciem jest różnie. O sobie dowiedziałem się, że podobno jestem ze 3 lata temu, gdy nawet nie znałem tego słowa. Pamiętałem świadome bycie punkowcem, pamiętam romans z gothic punkiem, ale potem nie chciałem być już żadną subkulturą, tylko sobą. Kiedy więc zostałem do jakiejś nieznanej mi wcześniej zaklasyfikowany z ciekawości zacząłem sobie o niej szukać informacji.
I za dużo ich nie byÅ‚o, a jeżeli już, to byÅ‚y jakieÅ› poszatkowane i niespójne. No ale faktycznie sporo rzeczy pasowaÅ‚o. Zawsze sÅ‚uchaÅ‚em muzyki raczej offowej – czy to punka, czy później techno. Od zawsze ubieraÅ‚em siÄ™ zakażony rozmaitymi odmianam punka, lubiÅ‚em dziwnie ubranych i kolorowych ludzi.
Kiedy więc drugi raz ktoś zapytał się mnie czy jestem hipsterem stwierdziłem, że prawdopodobnie tak, bo sporo rzeczy pasuje. Okazało się, że nie jestem, bo żaden się by do tego nie przyznał.
Tak oto przez chwilę znowu byłem nieświadomie częścią czegoś, co nie jest nawet subkulturą, a bardziej zbiorem cech pozbieranych po różnych dawnych grupach i organizacjach. I nawet jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza.
Trochę natomiast przeszkadza mi nagonka. Nagle po modzie na hipsterstwo przyszła moda na zbijanie się z niego. A młodzież posłusznie przyjęła, że jak łykamy, to po całości i bez zastanowienia.
Nie wolno więc już lubić fajnie wystylizowanych miejsc z dobrym żarciem, pić tylko wódę i pod żadnym pozorem nie próbować niczego innego, a muzycznie zamknąć się w tym co nadaje TVN i polskie radio. Ubierać się zgodnie z kanonem młodzieży grzecznej lub troszeczkę zbuntowanej. A puszczenie m83 (niedawno odkryłem, że lubię ten kawałek: M83 – Midnight City) to już w ogóle jakiś afront pierwotny.
I takie słabe jest to dla mnie trochę.
Bo ja lubię jak ludzie wyglądają różnie. Lubię poznawać nowe ciekawe rzeczy i nie zawsze odużyć się tym samy. Może nie pałam jakąś miłością do disco ale czasami są tam fajne utwory i najbardziej mierzi mnie ślepe podążanie za trendem i brak samodzielnego myślenia. A przede wszystkim uleganie jakimś idiotycznym zakazom i absurdalnym regułom.
ObejrzaÅ‚em dzisiaj odcinek New Girl, byÅ‚em na jedzeniu w my’o’my i mam na sobie punkowe spodnie. Nie wstydzÄ™ siÄ™ tego.
Nie chcę Cię martwić, ale korzystasz z spotify i piszesz bloga. Jesteś hipsterem. Ale co to znaczy, że ktoś jest hipsterem? Może tylko tyle, że to ktoś potrafiący korzystać z dobrodziejstw tego świata i to z nieukrywaną przyjemnością :)?
No właśnie, prosto w punkt! ;) Lubię ajfona i aktualnie zapętlam się na nim w Hertz Aeon, które jest boskie. Jeżeli to czyni ze mnie jakąś tam subkulturę to tym lepiej dla tej subkultury! Robią fajne rzeczy i nie przejmują się pierdołami ;)
Zresztą trochę podobnie jest z niepewnymi siebie facetami, którzy budują dla innych kodeks czego nie wolno nosić, oglądać i słuchać, bo jest babskie. Sex w wielkim mieście na ten przykład to z niezrozumiałych dla mnie powodów serial absolutnie nie dla mężczyzn, bo w sumie nie wiadomo co, oprócz tego, że nie wypada.
Na szczęście mnie takie rzeczy nie dotyczą ;)
Kodeks z seksu w wielkim mieście nie jest jeszcze taki groźny. Najgorszy jest kodeks polskiego hydraulika, czyli typowego szarego faceta, który krytykuje tych lepiej wyglądających, żeby się podnieść na duchu. Dobrze, że Ciebie to nie dotyczy :).
No ja to siê raczej ubieram gorzej ni¿ lepiej ;)
Spotify to mejnstrim.
Niedługo mainstream będzie offowy, bo każdy przecież jest artystą i słucha offu. Ale to dobrze, mam trochę gdzieś etykietki i spotify lubię. Patrzcie na przykład jakie fajne dziś znalazłem:
To chyba nie do koÅ„ca tak, że nabijanie siÄ™ z hipsterów jest zupeÅ‚nie pozbawione sensu. Nabijasz siÄ™ raczej z tego, że ta caÅ‚a ekipa szeroko rozumianych hipsterów jest w dużej części karykaturÄ… samej siebie. Ludzie tak przerysowani, tak zmanierowani, że trudno siÄ™ ze tego – szczerze sÅ‚owiaÅ„sku – nie rozeÅ›miać. Czy jesteÅ› hipsterem, albo czy każdy kto „pÅ‚ynie pod prÄ…d”, ciÄ…gnie go w gotyki czy goa transy jest hipsterem? Jak dla mnie, zupeÅ‚nie nie. To nie o to chodzi. Może w jakimÅ› US and A to okreÅ›lenie jest „fajne” i oznacza ludzi alternatywnie myÅ›lÄ…cych ale u nas ma znaczenie pejoratywne. Ja tam okreÅ›lenie „jesteÅ› hipsterem” chyba bym przyjÄ…Å‚ za obelgÄ™ ;-)
Ale znasz jakichś modelowych hipsterów? Bo ja mam wrażenie, że ich nie ma, a są tylko ludzie z nich się nabijających. A serio, włóczę się po miejscach, gdzie na banko powinienem ich spotkać.
Podobnie jak Piotr nie kumam zjawiska. Wiem tyle że modnie jest się z hipsterów śmiać czymkolwiek są, ergo jak nie jesteś, to jesteś fajny. Kolejna zajawka dla młodych ludzi którzy w życiu rozpaczliwie szukają identyfikacji, często w głupi sposób. Wole lata dziewięćdziesiąte. Skejta od dresa można było odróżnić po tym że się walili w mordę :D Nie żebym należał do jakiejkolwiek grupy w nastolęctwie, zawsze jakieś takie etykietki mnie uwierały. No a może byłem nie dość fajny :)
Mi się w sumie podoba, że odpięto od tego politykę. Potem się okazywało, że punkowcy nie czytali nic o anarchiźmie, a skini są niedouczeni z nacjonalizmów i generalnie to chodzi o to, żeby się ponapierdalać.