Wielki powrót wirtualnej rzeczywistości

Przed nami drugie podejście do drugiego podejścia do wirtualnej rzeczywistości. Kolejne, bo wcześniej poświęciłem tematowi całą notkę, a teraz możecie posłuchać, jak wymądrzam się w Radio Dla Ciebie.

Odnośnik

Czy to oznacza, że nieuchronnie zbliżamy się do ery cyborgów? Dziennikarz Piotr Gnyp przekonuje, że ludzie już powoli stają się cyborgami. – Chodzi np. o modyfikację pamięci, która działa współcześnie zupełnie inaczej. Nie pamiętamy numerów telefonów, bo mamy je w smartfonie, na którego patrzymy tuż po przebudzeniu się; nie pamiętamy tras, bo specjalne mapy też mamy w smartfonach – mówił gość Gabrieli Darmetko.

Czy transhumanizm nas odczłowieczy? – Trójka – polskieradio.pl.

Twój komputer cię nie pokocha, bo i niby dlaczego by miał?

spike-jonzes-her-movie-review

Trudne randki z komputerem to dopiero początek. Nie wiadomo kiedy przyszła do nas przyszłość i stała się naszą szarą teraźniejszością. Żyjemy w świecie marzeń – mamy internet w powietrzu, możemy odkrywać nieistniejące światy i spełniać mokre sny surrealistów z początku XX wieku. Ok, może nie jest aż tak odjechanie jak w Blade Runnerze, ale przynajmniej możemy machać łapami przed Kinectem, jak w raporcie mniejszości.

Tylko te komputery i SI to nas nie będą kochać. Już raz o tym pisałem – a teraz możecie posłuchać, jak o tym mówię.

Wirtualne miasta, wirtualne światy [audio]

[audio http://www.polskieradio.pl/6e9a4a72-386c-4d2c-b964-4dee4a9cf213.mp3]

Zaproszono mnie do programu drugiego polskiego radia by pogadać o wirtualnych miastach i światach. Przyznam, że trochę się rozgadałem, ale jak tu nie odpłynąć gdy można mówić zarówno o Neuromancerze, przechodzić do takich dzieł jak Assassin’s Creed czy Journey, a potem iść w przyszłość i mówić zarówno o Ready Player One, jak i o Linii Oporu Dukaja. Ale rozmawiało się bardzo miło. Mam nadzieję, że wam będzie się równie dobrze słuchać.

Polska myśl muzyczna

Czytam sobie na fejsie:

Z początkiem roku w życie weszły zapisy ustawy medialnej (wymuszone przez UE) nakazujące nadawcom promowanie piosenek śpiewanych w języku polskim. 33% miesięcznego czasu nadawania, w tym 60% w godzinach najwyższej słuchalności, a nie jak do tej pory – nocą. Poza tym promocja utworów debiutantów – na antenie mają być liczone podwójnie.

I tak sobie myślę, że kogoś tam zdrowo pokopało po głowie. Nie miałbym większego problemu z tymi zapisami, jeżeli chodziło by o radio publiczne. A z powyższego wpisu wynika, że każdy musi. A ja się pytam – dlaczego?

Po co polskim artystom dodatkowe ułatwienia? Przecież i tak je mają, będąc z jednego kręgu kulturowego, śpiewając o naszych problemach, a nie wyimaginowanym dylemacie gangstera na manhatańskich salonach. Dlaczego promować miernotę? W jakim celu? Jakoś nie widzę powodów by w popkulturze stosować taryfy ulgowe. Kultura wysoka – jasne, no problemo, ale śpiewanie Dody, czy innej Markowskiej o tym, że kochała, nie kochała, albo była kochana nie specjalnie mnie interesuje.

Rozumiem, że wielkie koncerny promują wielkie gwiazdy. Rozumiem, że dla Polaków tych pieniędzy jest mniej, ale na macki Cthulhu – w grach jakoś to wychodzi. Robią te Wiedźminy, Dead Islandy czy Anomaly i im wychodzi. Bez pomocy, bez nagłaśniania. Czyli jakoś można.

Można też zapewne być utalentowanym i wygrać jak Steczkowska jakąś szansę na sukces, nagrać płytę, która jeżeli jest dobra, to się przebije. I będzie słuchana.

A tak? Na dobre spowoduje to u mnie wyłączenie radia i korzystanie z takich ustrojstw jak Last.fm, grooveshark czy Soundcloud. Inne radia niż informacyjne po prostu przestaną mnie interesować≥ Nie to, żebym jakoś strasznie dużo ich słuchał, ale teraz ta potrzeba będzie jeszcze mniejsza.

Internet zmienił świat. Coraz bardziej możemy dobierać sobie to, czego chcemy słuchać. Oczywiście potrzebujemy nadal polecaczy, ale to zadanie świetnie spełnią automaty badające nasze gusta i kolektywny gust znajomych. Losy takich ludzi jak prowadzący Minimaxa zostały przesądzone już dawno. Od kiedy dostęp do muzyki jest praktycznie nielimitowany ci ludzie są zbędni. A jeżeli nawet ktoś ich potrzebuje, to jest to bardzo niewielkie grono osób.

I umiemy sobie radzić w nowej sytuacji. Akurat muzykę i jej poznawanie ogarnęliśmy bardzo dobrze.

Stąd i to moje całe zdziwienie edyktem, który próbuje zawrócić kijem rzekę.