Drodzy gracze, myliłem się – macie się czego bać

tumblr_lrasqvCM5o1qgixvio1_1280

Och jakże prosto było pomyśleć o nich jako oszołomach i śmiać się z wówczas głupich argumentów. „Mogą nas szpiegować” – pisali. „Nie bez powodu wszędzie są te kamerki, Microsoft i CIA wiedzą co robią” – a ja mówiłem sobie w myślach – jasne, na to pewno o to chodzi.

Zauważyliście, że w zasadzie każde urządzenie ma teraz kamerę? Och, powiecie – też mi blogerska rewelacja, przecież to się dzieje od lat. Jasne, tak, zgodzę się. Ale teraz zmieniło się co innego – wskaźnik, kiedy jesteśmy nagrywani. Po raz pierwszy zwróciłem na to uwagę jeszcze za moich agorowych czasów. Robiłem wówczas reportaż o nowym telewizorze Samsunga. Wszystko było pięknie – wymienne bebechy, rozdzielczości i przekątne. A do tego sterowanie gestami i głosem.

Tak była tam kamerka. Ale nie zwróciłem na nią uwagi, gdyż nie było przy niej żadnej diodki, która sygnalizowałaby fakt, że jest ona włączona. Przypomniałem sobie szybko, że przecież coś analogicznego pojawiło się już dawno temu w książce 1984 George Orwella. Tam telewizory służyły do tego, by obserwować obywateli. 28 lat po wydarzeniach z książki Samsung pomysł ten wprowadził w życie.

1984 na żywo

„Nie rozumiem o ci chodzi” – tłumaczył mi wówczas prezentujący telewizor PR-owiec. „Owszem, możesz dzięki specjalnej  oglądać, co się dzieje u ciebie w domu, ale przecież nie oznacza to, że Samsung też to będzie robił. Przecież my mamy standardy!”. Uwielbiam gdy ktoś mówi mi o moralności i standardach korporacji, ale nie miałem ani sił ani ochoty by się o to jakoś specjalnie wykłócać. Nawet informację, że hakerzy nie będą mogli oglądać jak siedzę nagi i smaruję się musztardą podczas oglądania „Jak oni śpiewają”, bo przecież system zabezpieczony jest loginem i hasłem.

Informacje o złamaniu zabezpieczeń pojawiły się kilka miesięcy później.

Patrzę na gadżety w moim posiadaniu. Większość z nich, jeżeli nie wszystkie mają kamerkę. Wszystkie mają dostęp do internetu, praktycznie żaden nie pokazuje kiedy kamera nagrywa. Żeby mieć absolutną pewność, że nikt mnie aktualnie nie podgląda muszę wyłączyć WiFi (bo przecież kabli już nic nie ma, też nie widać kiedy coś jest podpięte, a kiedy nie), uwierzyć na słowo, że nie ma żadnej karty z dostępem po 3G i zakleić obiektyw kamerki. Inaczej cholera wie, co tam się dzieje. Skoro LG mogło wysyłać do centrali nazwy plików z wkładanych do swoich urządzeń pendrive’ów, to czemuż by też i nie nagrywać tego, co widzi telewizor. Bo co, nieładnie?

Podglądam cię

Siedzę sobie i myślę o tych dyskusjach, które pojawiły się przy premierze nowych konsol. Pamiętacie, jaka była jazda z powodu obowiązkowego Kinecta przy każdym Xbox One? Był w każdym zestawie, konsola bez niego nie działała. Wówczas lamenty graczy mówiących, że Microsoft do spółki z CIA będzie ich podglądać klasyfikowałem jako podwyższone stany paranoiczne. Myliłem się. To oni mieli rację. Jest się czego bać.

A wszystko to w związku z nowymi rewelacjami, które ujawnił brytyjski Guardian.

303180-good_tin_foil_hat

Angielska agencja szpiegowska GCHQ, według nowych rewelacji przekazanych przez Snowdena, miała podsłuchiwać rozmowy prowadzone za pomocą komunikatora Yahoo. Dotyczyło to zarówno czatów tekstowych, przechwytywane były też rozmowy głosowe i wideo. Program OPTIC NERVE wyszukiwał ludzi o imionach i ksywkach podobnych do poszukiwanych podejrzanych, przestępców i terrorystów. Podczas swojej co najmniej dwuletniej działalności pracownikom agencji pokazane zostały prywatne konwersacje. Jako ciekawostkę dodam, że około 11% z nich dotyczyła seksu i można było sobie pooglądać na nich różne takie sceny i zdjęcia.

Trochę śmiesznie, a bardziej strasznie, co? Zwłaszcza, że z dokumentów wynika, że program miał być rozszerzony o Kinecta. Z niewiadomych powodów nie został. Albo działa nadal, tylko o tym nie wiem. Cholera wie.

W 2010 Kinect to było tylko akcesorium, w 2014 jest on dokładany do każdego Xbox One. PlayStation 4 też ma kamerkę. Co prawda nie jest ona wymagana do działania konsoli i nie ma jej w każdym zestawie. Ale za to też nie widać kiedy jest włączona i nagrywa.

„Snowden pokazał,że nie dość, że im się chce, to podglądają absolutnie wszystko, co mogą i wszystkie spiskowe teorie okazały się prawdą. A nie fantastyką rodem z Bonda.” – mówi mi w rozmowie znajomy.” – nie sposób się z nim nie zgodzić. Nie wiem, kiedy uwierzyliśmy, że internet to miejsce wolności i swobody. A zwłaszcza ten, z którego korzystają nasze gadżety. Bo wiadomo, komputer to nam mogą szpiegować, ale  przecież te komórki i konsole do gier, to komu by się chciało.

Błąd. Chcą, mogą i będą.

AKTUALIZACJA: Nie uwierzycie, ale Microsoft stwierdził, że nic o tym nie wie, o programie Optic Nerve nie słyszał, a tak w ogóle to jest przeciwny szpiegowaniu.

Szybko umarły moje trójwymiarowe marzenia

ps3-3d-04-hands600

„Teraz ma być 4K i o 3D mamy zapomnieć, bo musimy zmienić nasze telewizory na 4K” – mówi do mnie Maciek podczas rozmowy. No właśnie, rzecz w tym, że ja o tym 3D dopiero co sobie przypomniałem. I co gorsza – spodobało mi się.

Zaczęło się niewinnie. Włożyłem płytę z bajką do odtwarzacza i zdziwiony zobaczyłem na telewizorze informację, że wykryto wersję 3D i czy się od razu przestawić na ten tryb wyświetlania. Podrapałem się w głowę, stwierdziłem, że wiem, gdzie są okulary i zaakceptowałem. I – jejku – spodobało mi się, mimo, że Hotel Transylwania jakoś szczególnie dużo tych efektów głębi nie ma. 

No właśnie – tych filmów specjalnie robionych pod trójwymiar za dużo do tej pory nie było. Na szybko mogę wymienić od razu Awatara, Pacific Rim, Grawitację i może Beowulfa. A poza tym prawie nic. Reszta to zwykły obraz z dołożonymi co jakiś czas efektami, żeby nie zapomnieć, po co się te okulary założyło.

„Wiesz, że znacząca większość filmów 3D nie jest kręcone w 3D?” – kręcę głową, że nie wiem, bo i niby skąd. Maciek mówi dalej – „Kręci je się normalnie, w 2D, bo taniej i wygodniej, a potem specjalne firmy postprodukcyjne (1000 tanich pracowników) do każdej sceny generuje głębię – mają do tego soft i sposoby”. – dodaje. Trochę to wyjaśnia, jak możliwe jest zrobienie Titanica 3D czy oryginalnych Star Warsów 3D. To, oczywiście, w pewnym sensie oszustwo, bo dla obrazu drugiego oka trzeba trochę domalować, bo nie ma jednak obrazu z drugiej kamery. Ale to też da się zrobić.

No dobra, rozumiem, to filmy, nie przyjęło się. Trzeba specjalnie filmować, planować i w ogóle kosztuje to więcej. Ale gry?

Telewizora bez opcji 3D chyba nie da się teraz kupić, a nawet jeżeli, to trzeba się postarać.  No dostosować grę jest chyba prościej niż film. No i eony temu – w 2010 – Sony naprawdę starało się dostarczyć w tym temacie jak najwięcej. Gry, reklamy, a nawet specjalny model telewizora. Działo się. A adopcja i penetracja rynku rosły. Wykresy z owego czasu wyglądają jak erekcja nastolatka. 3D było przyszłością. 

No i przyznam, że grało się fajnie. Odpaliłem parę tytułów na swoim PlayStation 3, pograłem, było nieźle. Rozochocony przełączyłem się na chwilę na PS4 a tam… pustka. Nic, zero, nie żartuję, bo przecież flippera na poważnie brać nie będziemy. Dlaczego?

„Nie opłaca się – nikt w to nie gra” – odpisuje mi na moje pytania Michał Iwanicki z Activision. „Ze stastów wynikało, że to jedynie bodaj 1.5% użytkowników” – dodaje. Czuję się trochę wyjątkowo, z tym nagłym awansem do wąskiego grona użytkowników 3D.

No dobrze – kombinuję sobie – ale skoro każdy ma telewizor 3D, a gry konwertuje się do trójwymiaru w miarę prosto i prawie nic to nie kosztuje (tak gdzieś słyszałem) – to czego nie dać takiej opcji? „A skąd przypuszczenie, że nic nie kosztuje?’ – pyta Michał. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie. „To jest całkiem sporo roboty” – zaczyna mini wykład. ” Jak robisz wersje mocno uproszczoną, gdzie drugie oko jest jedynie reprojekcją to trzeba się napracować z artefaktami, wypełnianiem dziur i upewnianiem się, że jakoś to wygląda. Renderujesz dwa osobne widoki, męczysz się z koniecznością alokacji dodatkowej pamięci, dwukrotnego renderingu itp. Do tego niezależnie od rozwiązania są problemy z UI które jest dwa-de, z kontrola płaszczyzny zerowej paralaksy…” – gdzieś w tym momencie zauważam, że nieco się wyłączyłem. „Nie możesz jakoś prościej?” – pytam z niewinną miną. „Po co poświęcać jakoś obrazu, framerate, czas deweloperów i kupę kasy na to żeby w telewizorze było trochę głębi? Bez sensu.” – po chwili odpowiada Michał. 

To samo słyszę od innych. „Ludzie wolą więcej klatek na sekundę czy ładniejszą grafikę, niż uciążliwe 3D” – podsumowuje Jarosław Pleskot z Flying Wild Hog. Przyznam się, że ja tych ubytków nie zauważyłem. Ale też i może nie przyglądałem się za dobrze.

A teraz to już chyba nie ma sensu.

Na moich oczach pojawiła się i upadła cała gałąź technologii. Wystarczyły 4 lata by wszyscy zapomnieli o domowym trójwymiarze. Podobno jakieś gry na aktualną, 8 generację konsol w 3D się robią. I tak zupełnie ten pomysł od razu nie umrze. Tylko czy ktoś poza mną na tym skorzysta?

Póki co mamy do jarania się wystawione technologie z ogromną rozdzielczością 4K. A już za rok podobno mają się pojawić hologramy. Takie jak w Gwiezdnych Wojnach.

Ciekawe jak długo pożyją te marzenia.   

PS No i dość znaczące jest, że najnowocześniejsze kina 4D puszczają filmy w 2D, prawda?