Chory jestem, to i dużo oglądam. A żeby było bardziej inteligencko, to na tapecie Żuławski i jego filmy.
Jak na razie dałem radę dwa – Opętanie i Na srebrnym globie. Jej, obydwu przydałby się porządny montaż i reżyser. Obydwa są wizualnie świetne, dobrze zagrane i z dobrymi aktorami. Mają dobre efekty, kostiumy i charakteryzację. To na czym Żuławski się wykłada to fabuła i długość trwania. No i może egzaltacja.
Słowo daję, że się staram je polubić, ale mało kto jest w teraz w stanie wytrzymać ponad dwie godziny filmu, z którego duża część to długie, ekspresyjne sceny, w których albo ktoś krzyczy albo strzela teatralne miny do kamery. W mniejszej dawce byłoby to genialne połączenie i reżyser wskoczył by pewnie w panteon wielkich twórców niezależnych i dziwnych. A tam jest taaaaki potencjał.
Filmy
Opętanie to historia laski, która ma romans i przez dłuższy czas wierzymy, że tytułowy stan to niszcząca siła uczuć. Dopiero potem okazuje się, że jest ktoś trzeci – istota nadprzyrodzona. Całość nagle zmienia się w zupełnie inny film i pogłębia wszechobecny w filmie obłęd. Film był zakazany w Anglii, skrócony o 40 min i przemontowany w USA, w Niemczech, gdzie był kręcony pokazany dopiero po kilkunastu latach.
Na Srebrnym Globie to z kolei epicka próba ekranizacji powieści o podboju księżyca za XIX wieku stryjecznego dziadka Żuławskiego. W dwu i półgodzinnym filmie reżyser stara się zmieścić co najmniej dwa tomy trylogii nie ruszając w ogóle tytułowego trzeciego. Mamy fantastyczne sceny, dialogi, ujęcia i pracę kamery, ale nie mamy za bardzo sensu. Nie wiem, czy ktoś nie czytający wcześniej książek ogarnie w ogóle o co w tym filmie chodzi. Połączeń między poszczególnymi scenami nie ma, każda scena ma ciężar całego Hamleta, więc nikt nie mówi do nikogo normalnie, tylko albo deklamuje filozoficzne prawdy o życiu, albo krzyczy.
Zresztą tu też nie obyło się bez przygód. Do zdjęć przygotowywano się od 175 roku, w 77 zaczęto, po czym cenzura całość zamknęła. Mimo epickiego budżetu i skali przedsięwzięcia prawie wszystkie kostiumy i dekoracje zostały zniszczone. Pozostało ich niewiele poukrywanych w domach ludzi zaangażowanych w produkcję. Całość udało się zamknąć dopiero w 89 roku. A brakujące fragmenty filmu po prostu opowiedzieć podkładając pod nie losowe ujęcia z podróży po Warszawie i Krakowie.
Za dużo, za ciężko
Leże sobie i myślę o tym, co zobaczyłem. Na pewno filmy Szulkina była bardziej zrozumiałe, a przez to i dla mnie dużo lepsze w odbiorze. Żuławskiemu ktoś dał za dużo swobody twórczej i przestał pytać się o sens, tego co pokazuje. Albo o jakąkolwiek ciągłość fabularną, a szkoda, bo jak już pisałem – jego wizje są niesamowite.
No i niektóre sceny są naprawdę warte obejrzenia – od kostiumowych scen na brzegu morza, przez mielenie mięsa i ranienie siebie aż do nabijania na pal. Mrrr, dawno już nie widziałem w kinie tak dobrze poprowadzonych ujęć.
W ogóle to oczami wyobraźni widzę jego filmy jako wizualizacje do technowych imprez. Na sali jakieś minimale czy progresivy, a na wielkich ekranach fragmenty jego filmów. Wtedy by nie przeszkadzała ani ich długość, ani egzaltacja, ani burza uczuć wylewająca się z każdej sceny.
Przede mną jeszcze jeden film – Diabeł, ale to za jakiś czas. Póki co, coś bardziej współczesnego.
Żuławski w moich ścieżkach neuronowych wywołuje skojarzenie „Szamanka, Linda, Petry, łyżeczka, chujnia”, a potem, excusez le mot, twarde wymioty.
Swoją drogą, „Opętaniem” przypomniałeś mi świetny (chyba jedyny świetny…) polski horror – „Medium”, z 1985 roku. Genialna rzecz.
Chyba nie znam, sprawdze
Ten gość jest tak zdolnym, czującym kino reżyserem (podobno George Lucas zachwycał się „Globem”) a pisze takie bełkotliwe i pretensjonalne scenariusze… Szkoda.
Mimo wszystko w jego filmach jest coś cholernie przyciągającego, szczególnie w tych pierwszych – karła z „Diabła” pamiętam do dziś.
A skoro podobała Ci się strona wizualna to polecałbym filmy Jodorowskiego (szczególnie „El Topo”). Też odjechane, ale sensu więcej.
Diabeł czeka w kolejce. Kiedyś oglądałem go na śp Wizji 1, ale juz nic nie pamietam.
Za polecenie nowego reżysera dziękuje, na pewno sprawdze.
Oj, Jodorowski! Wielkie tak. Gdzieś na twiterze było ostatnio: „Nie trzeba nic brac, film wystarczy”. To sumuje, w całości ;)
Opętanie to bardzo dobry film, mnie się podobał… (no i świetna Adjani)
srebrny glob oglądałem na festiwalu i musiałem wyjść na samej końcówce aby zdążyć na następny seans.. fakt jest strasznie ciężki ale akurat przed seansem było spotkanie z Żuławskim, który porównywał go do Odyseii Kosmicznej – Kubricka jeżeli chodzi o rozmach i treść… i gdyby udało mu się go dokończyć w tamtym czasie pewnie namieszał by na niektórych festiwalach filmowych.
Fakt gościo jest nieco megalomanem ale nie da się ukryć że film dostarcza sporo możliwości interpretacji… inna spraw że jest naprawdę ciężki w odbiorze… no i pewnie dlatego nie udało mi się zasiąść ponownie do niego i zobaczyć tę końcówkę…