Nigdy do końca nie rozumiałem serwisów z nie/anty w nazwie, które dodatkowo udają, że branżowe nie są. Do czasu.
Jakoś nie mogę się przekonać do tych nazw, sam nie wiem dlaczego. I nawet nie są to powody osobiste, bo skąd inąd ciekawy blog, nazwijmy go na potrzeby chwili antydrewno, też mnie swoim podejściem i nazewnictwem dziwił. Kochają drewno i pisząc o nim z pasją jestem jednocześnie anty? Jakieś to takie licealne mi się wydaje.
Skąd ta pasja do negacji? Co w tym fajnego? Zwłaszcza, że jeżeli to nie tylko nazwa ale i zbuntowany mit założycielski danego sajtu, to zaczyna się robić ciekawie, gdy pojawiają się pieniądze.
Bo nagle okazuje się, że mimo wcześniejszych deklaracji branżą się jest i zaczynają się pojawiać drobne zmiany, które powodują zwiększenie klików. Jasne, pierdółki, ale zawsze. Bo wyłączenie pełnego kanału rss i dawania tylko leadu o czymś mówi. Tak samo zresztą, jak pojawienie się wyśmiewanych wcześnej ankiet, czy też poradników prezentowych.
I nie piszę oczywiście, że to źle, czy że tak nie można. Po prostu zderzam sobie to co widzę z wcześniejszymi deklaracjami i widzę tryumf smutnej rzeczywistości.
Ciekawe czy to dalej nie jest branża…
Bo chyba bycie anty było modne i fajne tylko przed wejściem do grupy. Teraz to zeszła poza.
PS chociaż oni się akurat za wszystko nie obrażają, jak taki jeden bloger
Hej Piotrku!
Z przyjemnością zobaczę swoje cytaty wyśmiewające ankiety czy poradniki zakupowe! :)
I także znajdę swoje deklaracje o braku przynależności do branży.
Chyba, że mówisz o tych troszeczkę szydzących z niej – tych pewnie nie brak . :)
Cześć Kuba,
miło, że czytasz, ale tekst nie jest wyłącznie o Tobie.