Ojej, internet jest popularny i zmienia naszą cywilizację

Nasze życie toczy się też w internecie i nie jest to nic strasznego. Mimo, że co jakiś czas pojawiają się „tru drama story”.

Wysokie obcasy, tekst Cała klasa jest na Facebooku

– Zaraz!- krzyknął 13-letni Antek i spokojnie wrócił do rozmowy z kolegą. Małgosia, jego mama, głośno się zamyśliła: – Czuję, jakbym go bezskutecznie wzywała z podwórka na obiad, z tą jedynie różnicą, że on siedzi w swoim pokoju, rozmawia z kolegą z gimnazjum przez skajpa i równocześnie ustawia z nim zdalnie jakieś klocki w tej nowej grze komputerowej.

Brzmi strasznie, ale takie nie jest. To znaczy prosto jest lamentować, że spędzamy dużo czasu na fejsie, czacie czy stronach www. O zgrozo w grach też zdarza nam się na długo zamulić (a już zupełnie inną rzeczą jest, że przywołane jako przykład dzieci zamiast mordować się w Call of Duty budują i tworzą światy w Minecrafcie).

Internet pojawił się w naszej cywilizacji i sporo namieszał, ale dajemy sobie radę. Zresztą, jest tak chyba ze wszystkimi wynalazkami. Pojawiają się, pierwsze pokolenie nie ogarnia i robi sobie masę problemów, kolejne uczą się żyć z nowinkami i traktują je, jak coś normalnego. No i do zmian technologicznych przyzwyczajamy się coraz szybciej.

Pamiętam swoje początki z internetem. Odkrycie stałego łącza na uniwerku zaowocowało siedzeniem 5 rano 23 non stop na pc xt z monitorem amber i trybem hercules. Tryb tekstowy, papierosy, brak jedzenia i snu. I to nie byłem tylko ja. Ludzie wsiąkali w IRCa, Usenet, gry sieciowo-tekstowe typu MUD. Potem pojawiły się czaty, forumy i inne wynalazki. I co? I nic, umiem wyjść na imprezę, spotkać się ze znajomymi, a jak mi się nie chce ruszać z domu, to pogadam z nimi na fejsie, czy innym komunikatorem. TO JEST NORMALNE.

Szał po chwili mija i zaczynamy z tego normalnie korzystać, jak z innych dobrodziejstw cywilizacji. Jasne – więcej czasu online, ale przekłada się to też na więcej interakcji i szerszy krąg znajomych. Czy jest płycej? Cholera wie, pewnie u niektórych tak, u innych nie, ale ja wolę częsty onlineowy kontakt niż rwane spotkania co pół roku, kiedy w zasadzie w kółko trzeba te więzi odbudowywać i podtrzymywać, a nie rozwijać. Bo to co nas łączy to wspólne wspomnienia i przeżycia. Nieważne czy z rzeczywistości, wspólnego grania czy rozmów przez internet. Ważne, że to był wspólnie spędzony czas.

Kluczem dla rodziców i znajomych jest po prostu pokazywanie ludziom, że istnieje świat poza siecią i że również jest on atrakcyjny. Jeżeli cytowana matka Małgosia nie umie pokazać, że są inne fajne zajęcia, to niech się nie dziwi, że jej dziecko tonie gdzie indziej.

I nie chodzi tu bynajmniej o kupienie mu zestawu Młody Chemik i powiedzenie – a teraz baw się, a ja obejrzę S jak Szpital, czy też zapisanie go na sekcję instrumentów dętych, ale zrozumienie co go jara i pokazanie mu tych rzeczy. Wspólne wizyty na fajnych sztukach w teatrze, wyjście do kina, wyjazdy itede to jest sposób, a nie lamentowanie, że internet kradnie dzieci.

A jeżeli chodzi o dorosłych… No litości:

młodzież studencka, mając do wyboru dostęp do internetu i własne auto, w sporej większości wybrała to pierwsze (64%). A co trzeci z badanych uważa internet za czynnik niezbędny do życia, porównywalny z powietrzem i wodą.

No pewnie że wybrała, bo dzięki internetowi można milion spraw załatwić szybciej niż za pomocą samochodu. Co więcej, milion rzeczy nam zostanie podwiezionych pod nos i wcale nie trzeba będzie po nie jeździć. Co w tym dziwnego? Co w tym strasznego? Lubimy sobie ułatwiać życie, nikt (poza amiszami) nie chce tępić narzędzi by pracować w większym znoju. A przynajmniej nikt, kogo ja znam.

Zresztą potem w cytowanym tekście jest niewiele lepiej:

ponad 1/4 badanych studentów woli zaktualizować swój status na Facebooku niż pójść na imprezę.

Błąd, oni zaktualizują swój status na Facebooku będąc na imprezie. Zresztą, co to w ogóle za idiotyczny wybór?! Przecież to nie są rzeczy rozłączne.

I jasne, zapewne jakiemuś procentowi naszej wspaniałej ludzkości internet zrobił wodę z mózgu, zrujnował życia i doprowadził do krawędzi. Jeżeli nie było by sieci winne mogłyby być temu gołębie, książki albo komiksy. Po prostu zawsze jakaś część sobie nie poradzi. I to nie zależnie od technologii czy innych czynników.

Internet stał się nieodłączną częścią naszego życia, upraszcza je i pozwala na więcej. Co nie oznacza, że można się od niego raz na jakiś czas odciąć i zrobić sobie wakacje. Da się. Trzeba tylko chcieć i znać alternatywy dla siedzenia na fejsie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s