Byłem na spotkaniu, posłuchałem sobie o wykorzystywaniu zdjęć w sieci. Wychodzi na to, że lepiej w ogóle tego nie robić.

Zasada jest prosta – jak jesteś mały i nie da się z ciebie wycisnąć kasy, to generalnie problemu nie ma, chyba, że się zajuma coś naprawdę znanego i cennego. A są takie fotki. Problemy zaczynają się, jak pracujesz dla kogoś dużego, kto ma pieniądze i można mu je zabrać. A nawet jeżeli nie, to jest się z kim ponapierdalać w sądzie. Fun never ends.

I trochę jest to drażniące. W sensie – szanuję prawo do zdjęcia, ale czasami po prostu nie ma szans na dojście, kto jest jego autorem. Mało kto dobrze je opisuje, mało kto robi na nich watermarki. I generalnie niepisana zasada mówi, że można ich używać, aż ktoś się nie przywali. A wtedy, well, kilka stów można zapłacić.

I żalę się trochę, bo naprawdę chciałbym do tego podchodzić profesjonalnie. Tu nie potrzebuję fotek, bo i wartością jest dla mnie samo pisanie. Ale na profesjonalnych sajtach? Obrazki dają dużo, mają znaczenie.

W grach jest prosto. Screeny są dostępne. Ale też i każda próba wyjścia poza schemat i zilustrowania tekstu czymś więcej niż kolejnym obrazkiem z gry to ryzyko pozwu, albo też zwiększenia kosztów wytworzenia przez kupno odpowiedniej ilustracji, czy w końcu też i łażenie i szukanie odpowiedniej sytuacji do cyknięcia fotki.

No cóż, nikt nie mówił, że nie będzie łatwo.