Biały Orzeł

Ileż to razy podczas rozmaitych imprez powstawały przegenialne plany, mające podbić świat. Satrtupy, książki, serwisy internetowe… wszystko na wyciągnięcie ręki. Świat jest ich pełen. Problem tylko w tym, że z reguły nigdy nie powstają.

Dlatego podziwiam ludzi, którym się to udaje. Ludzi, którzy obierają sobie jakiś cel, po czym konsekwentnie go realizują i osiągają co najmniej dobry wynik. Bo już sam fakt, że się udało znaczy dużo. A wbrew pozorom zrobienie po prostu dobrego produktu też jest koszmarnie trudne.

Ostatnie przykłady z mojego podwórka to dwie książki Krzyśka Gonciarza i komiks Biały Orzeł Maćka Kmiołka. „Wybuchających beczek” w całości jeszcze nie przeczytałem, więc nie będę się na ich temat wypowiadał. Opinie są różne, na moją jeszcze przyjdzie czas. Za to pierwszą część komiksu Biały Orzeł – Pierwszy Przelot już przeczytałem.

W zasadzie w pierwszym zeszycie za wiele się nie dzieje. Poznajemy głównego bohatera – tytułowego Białego Orła i jego pomocnika. Jest też oczywiście przedstawiony jego były przyjaciel i zarazem główny wróg. Jest i utracona miłość, są super moce i cały zlokalizowany na Polskę amerykański styl komiksu z Marvela.

Te super moce o których mowa wyżej to tutaj technologia. Nasz bohater po wypadnięciu z nastego piętra budynku zapada w śpiączkę i traci władzę w nogach. Podejrzany jest oczywiście główny zły – Wiktor, choć w pierwszym zeszycie do tego jeszcze nie dochodzimy. No ale można założyć, że tak to się właśnie skończy.  Jest trochę Irona Mana (bo ma taki specjalny kostium, który umożliwia mu latanie), jest trochę Batmana (bo gadżety i rozwinięta technika) i odrobinę Spawna (kanały, bezdomni) – a przynajmniej moja uboga komiksowa wiedza mi to podpowiada.

Rewelacji nie ma, jest ok – zarówno jeżeli chodzi o kreskę jak i sam scenariusz. Ale też po 20 stronach pierwszego zeszytu ciężko napisać coś więcej. Nie znalazłem jak na razie żadnego elementu historii, który jakoś szczególnie by mnie wciągnął, czy też zrewolucjonizował moje podejście do komiksu. To co wyróżnia tę pozycję to na pewno lokalizacja i chyba pierwszy polski superbohater, który utrzymuje poziom. A wbrew pozorom to dużo, bo wcale nie tak prosto osiągnąć ten poziom.

Zobaczymy, jak historia rozwinie się dalej. W każdym razie szacun, za to, że się udało i że komiks finalnie został wydany. Chciałbym kiedyś mieć też tyle samozaparcia i powera, żeby samemu coś większego napisać i wydać. Serio.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s