„U Mad?”. Kindle > iPad

Przepraszam, zacznę trochę naokoło. Wnioski z ostatnich tygodni: Kindle > iPad. Dużo czytam, w zasadzie tyle, na ile zawsze miałem ochotę, ale się jakoś nie składało. I to wszystko właśnie dzięki gadżetowi Amazonu. iPad leży w mieszkaniu i się kurzy.

Nie, nie porzuciłem go. Nadal to moje domyślne urządzenie do konsumowania mediów. Problem ze mną taki, że za bardzo lubię przy okazji tworzyć. No dobra, to może nieco za patetycznie powiedziane. Lubię sobie sieknąć wpis na blogaska, porozbijać się po fejsie i porozrabiać w komciach, napisać coś na twitterze i takie tam. A do tego potrzeba mi tej klawiatury, co implikuje używanie laptopa. Nie zmienia to oczywiście mojego zdania, że „generał publiczny” tego nie robi i nie potrzebuje takich możliwości. Tablety odziedziczą po nas ziemię.

Wracając jednak do Kindla – zacząłem na nim nawet czytać gazety. Bo są, same się ściągają, nie zajmują miejsca i nie kosztują dużo. Przez to jakoś ostatnio śledzę, co ma do powiedzenia nawet Wyborcza. I super to jest. Serio. Nawet jak czytam marudzenie WO, że można ebooki zdalnie poprawiać, to wiem, że gdyby nie one, to bym tego nie przeczytał. Polemizować mi się specjalnie nie chce, bo Orliński w typowy dla siebie sposób trochę zszedł z tematu i zaczął pisać o czymś nieco innym. Bo i zapewne zabezpieczenia przed opisywanym przez Wojtka poprawianiem też się zaraz zaczną. W końcu nie jesteśmy skazani na tylko jednego producenta sprzętu. Ważne w tym jest coś innego – dotarcie i powrót do czytania. W moim przypadku działa.

Mam już więc całą masę książek, część odłożona na później, część to sentymentalna podróż do dawno nie odwiedzanych światów (Malazańska Księga Poległych, Welin, Dick, Gibson), czekam z niecierpliwością na nowe pozycje. Nie mam zamiaru kupować już papieru i z niecierpliwością czekam na ebookowe wydanie nowego Pratcheta.

Trochę sobie polatałem, więc i czasu na czytanie było sporo. Skończyłem „zawodowo” The Hunger Games i wziąłem się za zaległą książkę Krzyśka Gonciarza – „U Mad? The Internet’s Guide to Idiots”. Na starcie mały disclaimer: tak jak i w przypadku Białego Orła – wielki szacun, za to, że się udało. To już druga wydana książka Krzyśka i kurczę, zazdroszczę. Ja na swoim koncie nie mam ani jednej. I nie wiem też, czy byłbym w stanie mieć w sobie tyle zaparcia by jakąś napisać. A piszę to dlatego, że mi się U Mad nie podobało.

Nie podobało to może za mocne słowo. Nie rozumiałem, do kogo jest to skierowane. Mamy zbiór dość ogólnych felietonów, które ani nie zgłębiają tematu, ani nie mówią nam nic nowego. Nie jest to ani poradnik młodego trolla, by trollował z większą fantazją i na wyższym poziomie. Książka nie mówi też za bardzo twórcom treści, jak się przed tym bronić, czy też wykorzystywać w dobry sposób to zjawisko. Ot, takie luźne przemyślenia, które moim zdaniem bardziej nadawałyby się jako blogonotki. Trochę jakby Krzyśkowi zabrakło redaktora, który pokierowałby jego myślami i treścią, tak by stanowiła ona zamkniętą całość.

Bo Krzysiek pisze dobrze i ma ciekawe przemyślenia. Tylko, jak dla mnie, toną one w ogólnych prawdach i mało wnoszących opisach. A jeżeli to ma być faktycznie poradnik dla idiotów, to brakuje tam i słowniczka i wyjaśnienia typowych mechanizmów, czy też bardziej łopatologicznego  ich wyjaśnienia. Mam po prostu poczucie, że „U mad?” jest pisane w próżnię i nie ma domyślnego odbiorcy, przez co traci na sile przekazu i jakości.

Trzeba w końcu sprawdzić, jak to jest z tymi Wybuchającymi Beczkami. Bo w ich przypadku spotkałem się z podobnymi zarzutami. Warto to sprawdzić.

1 thought on “„U Mad?”. Kindle > iPad

  1. Mam wrażenie, że akurat „U Mad?” to taki projekcik bez większego celu – ni to do poczytania na luzie, ni to faktycznie poradnik, bardziej myślę, że to próba wejścia Krzyśka na Amazon (Beczek na Amazonie jeszcze wtedy nie było, jeżeli mylę się, popraw mnie), a i przy okazji może trochę kasy wpadnie od ludzi zachęconych tytułem – obecnie kosztuje 5,74 dolana.

    Czytałem i podobnie – nie polecam.

    I żeby już w ogóle było słodko, jak to się z tobą zgadzam – tak, K.G ma świetne przemyślenia, problemem jest że oprócz Beczek nie miał miejsca na praktykowanie swoich wywodów pisarskich, tworzenie tylko i wyłączenie filmów zrobiło swoje. Może to i dość odważne stwierdzenie, ale sądzę że widać tutaj po prostu wpływ korekty i edycji – książka papierowa przechodzi kolejne fazy postprodukcji przed drukiem, aby to fajnie się czytało, a tutaj tego po prostu nie było.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s