Zgodnie z zapowiedziami Apple pokazało nowego iPada. Jest super…. I nie ma numerka. Tak, nowe urządzenie nazywa się po prostu „nowy iPad”. Dziwne? Nie. Sprytne.
Apple pozycjonuje się jako forpoczta ery post-PC. Według nich to oni ją zapoczątkowali wprowadzając na rynek pierwszego iPada, to oni chcą zmieniać rzeczywistość oferując ludziom urządzenia proste, ładne i wydajne. Patrząc na ich wyniki i ilość sprzedanego sprzętu wydaje się, że im to wychodzi.
Szczerze mówiąc, nie znam innej konferencji technologicznej, która potrafi wyłożyć internet. Imprezy, z której relacje są w stanie położyć i spowolnić nawet największe strony, zapchać każdy stream wideo i skierować oczy całego świata na siebie. Nawet u nas, w Polsce, relację z konferencji czytała jakaś rekordowa ilość osób. A w końcu to nie polityka, sport, czy majtki Dody, tylko premiera nowego, drogiego gadżetu. Gadżetu, który chce każdy. Nawet jeżeli nie posiadać, to chociaż nienawidzić i mówić, jaki jest słaby.
Apple chce sprzedawać marzenia i definiować rzeczywistość. Mamy kupować nie tablet, ale iPada. A do tego nie potrzeba nam żadnych numerków. Od teraz mamy wchodzić do sklepu i odpowiadać na pytanie sprzedawcy czy chcemy nowy, czy starszy model. Więcej nie jest potrzebne. Mamy się nie zastanawiać czym różni się 2 od 2S, a co kryje się za cyferką 1. Na rynku będą po prostu dwa typy. Konsumentowi to wystarczy. W końcu jeden jest po prostu lepszy, ale i tak wszystko działa na wszystkim. Proste? No właśnie, takie ma być. Czy to samo czeka iPhone’a? Moim zdaniem tak.
Druga obserwacja z konferencji to próba zmiany postrzegania tabletu przez firmę. Do tej pory iPad kojarzył się głównie z konsumowaniem mediów. Oglądaliśmy, graliśmy, czytaliśmy, słuchaliśmy. Teraz Apple skupiło się na pokazaniu nam możliwości kreowania. Mamy soft dzięki któremu możemy robić muzykę, montować filmy, obrabiać zdjęcia i pisać tekstu. Słowem – wszystko, co do tej pory było domeną PC. A w końcu powiedziano nam, że to już passe i przestarzałe. To jest era post-PC. Komputer nie jest nam do niczego potrzebny. Konsole zresztą też. W końcu nowy iPad ma być potężniejszy zarówno od Xboksa 360, jak i PlayStation 3.
Ucina też to od razu dyskusje, czy nowa wersja gadżetu zasługuje na cyferkę 3, czy może na bycie iPadem 2S/HD. Nie ma już potrzeby o tym rozmawiać. To po prostu „nowy iPad”. Jak już napisałem wcześniej – sprytne.
A jednocześnie jakoś mnie to nie przekonuje. W sensie – mam iPada 1. Używam, nie czuję potrzeby przesiadki. Moje potrzeby zaspokaja kombo iPhone + Kindle i chyba na razie nie zamierzam się przesiadać. Może jak zobaczę „nowego iPada” w akcji to mi się odmieni, ale póki co jestem odporny na wytwarzanie we mnie potrzeby kupna.
Niestety, jeżeli dobrze znam Apple, to zaraz się okaże, że mój model ajpada nagle przestanie móc odpalać nowe, fajne aplikacje. I wtedy zapewne zacznę rozważać zakup. Ale póki co, jestem bezpieczny.
PS Fajne podsumowanie zrobiła gazeta.pl, polecam lekturę.
No i wtedy będziesz mógł kupić tańszy iPad 2.
Przejście od numerowania ustawia iPada jako konkretną linie produktów tak jak nie mają numerków MacBooki czy iMaki.
Coś z tym przymuszaniem jest. Wprawdzie już dawno planowałem wymianę jedynki na trójkę, jednak próba uruchomienia iPhoto skończyła się informacją o braku kamery. Wiem że mój iPad nie posiada kamery, zdjęcia robię iphonem bo wygodniej, ale do obróbki wygodniejszy jest większy ekran. Dlaczego jestem zmuszany do aktualizacji sprzętu?
Odnośnie nazwy nie jestem zakończony, mam iPoda nano czwartej generacji i iPoda nano szóstej generacji. Oba to po prostu iPod nano. Jakoś nie mogę zaakceptować nazw typu „MacBook Pro 7”. Macbook to macbook, zaś iPad to iPad i koniec.