Horoskopy nie działają, a przynajmniej nie tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. Nie ma to nic wspólnego z wiarą w magię, mistycyzm i wpływ gwiazd. Jeżeli ktoś chce wierzyć, że data jego urodzin i wzajemne położenie ciał niebieskich może decydować o tym, jak udany będzie mieć swój wymarzony urlop w Ciechocinku, to jego sprawa. Po prostu te 3000 lat temu, kiedy je wymyślano, Ziemia była w innym miejscu w stosunku do słońca. A to zmienia wszystko.
No bo jak to do tej pory wyglądało? Kupowało się taką Klaudię czy inne Bravo i sprawdzało przyszłość zapisaną w gwiazdach dla swojego znaku zodiaku, którą wymyślił w najlepszym przypadku jakiś astrolog, a w najgorszym znudzona pani Henia. Znak zodiaku wiadomo – zależy od dnia i miesiąca. Rzecz w tym, że te kilka tysięcy lat temu niebo wyglądało zupełnie inaczej. Zmiana nachylenia osi Ziemi wytworzyła jednomiesięczne przesunięcie w konstelacji gwiazd. A w związku z tym – biorąc pod uwagę naukowe wyliczenia wcale nie załapałbym się na bycie rakiem, ale dumnie reprezentowałbym bliźnięta. A to jeszcze nie koniec rewelacji, bo pojawił się nowy, 13 znak – Wężownik. Wesoło co?
Co śmieszniejsze, to nie są jakieś nowe informacje. Wiemy o tym od 1928 roku, kiedy roku w czasie kongresu generalnego Międzynarodowej Unii Astronomicznej ustalono dokładne granice między gwiazdozbiorami. A w zeszłym roku przypomniał o tym astronom z Minnesoty – Parke Kunkle. Zrobił się przez chwilę szum, jego wywiad przeczytały setki tysięcy osób, po czym na nowo wróciły do czytania wymysłów redakcyjnych speców od tekstów nasączonych tendencyjnością poznawczą. Wiem, bo znałem osobę, która do jednej z poczytnych gazet takowe horoskopy pisała. Z tego co mówiła, była to praca dość ciekawa, bo co miesiąc trzeba było wymyślić 12 ogólników, które pasowałyby pod ustalone z góry stereotypy. Zwykle była przy tym kupa śmiechu.
Nie to, co w takich Chinach, gdzie astrologia wygląda nieco inaczej. Znaczy, nie piszę tu o samym chińskim horoskopie, gdzie można być koniem czy innym zwierzątkiem w zależności od roku urodzenia. Bardziej chodzi mi tu o przekaz. Te nasze, słowiańskie znaki zodiaku są takie pozytywne. Trzeba trochę uważać, być milszym, czy też unikać konfliktu i wszystko będzie świetnie. Tymczasem nieco dalej na wschód tak prosto nie ma. Jeżeli czegoś nie zrobisz, to zmarnujesz sobie życie i wszystko stracisz, jeżeli poddasz się złym nastrojom, to zawalisz po kolei wszystko co dla ciebie mało ważne. Nie zmyślam – mniej więcej tej treści horoskopy były wywieszone w Singapurze w jednym z popularniejszych miejsc turystycznych.
A piszę o tym wszystkim dlatego, że dzisiaj rano dostałem horoskop. Oczywiście był on darmowy, przygotowany przez sklepową wróżkę Anę Moonlight. Sklepową, bo to efekt zakupu wisiorka, co zakończyło się podaniem danych osobowych i mailingiem. Czasu mam teraz jakby więcej, więc sprawdziłem i już wiem, że jeżeli uznaję, że jestem rakiem, to mam poszerzać świadomość i samoświadomość. Wróżka Ana nie podaje jakimi środkami, ale zakładam, że w trakcie poszerzania się to ustali. Mam też zwracać się do swojego wnętrza, by uzyskać odpowiedz na większość swoich pytań. Astrolog nie mówi tu, co prawda, jak mam reagować na stwierdzenia typu „nie wiem”, ale zakładam, że moja wcześniej poszerzona świadomość da sobie z tym radę. Ana Moonlight wzięła też pod uwagę wpływ weekendu majowego na konstelację raka i doradza, by nie brać na siebie zbyt wielu dodatkowych obowiązków, bo wiadomo, że co za dużo, to nie zdrowo i można nie dać rady i się załamać. A to zapewne doprowadzi do jeszcze częstszego poszerzania świadomości. Jest też o uczeniu innych z nieśmiertelnym dawaniem wędki, a nie ryby, jest o płynięciu ze strumieniem życia i nie spieszeniu się. Każdy dzień ma być przygodą. No pięknie.
Pomny swoich wcześniejszych akapitów sprawdziłem też horoskop dla bliźniąt. Już tak szałowo nie było. Jakieś sprawy rodzinne, z którymi mam się zmagać, jakieś niezamknięte problemy i przemyśliwanie swojego życia. Zamiast zaplanowanego grupowego poszerzania świadomości, tu proponuje mi się samotność i skupienie na sobie, celem analiz własnego życia. Mam też nauczyć się przyjmować, bo nie można cały czas jedynie dawać. Słowa klucze to równowaga, zwolnienie tempa i takie tam.
Słowem – szału nie ma, wybieram raka i idę poszerzać swoją świadomość. Tak tylko chciałem się podzielić tym, co mnie czeka według gwiazd w tym miesiącu.