To nie jest dobry dzień, więc zanim zacząłem pisać, przebiegłem pamięcią poprzednie podróże. Wyszło mi na to, że to nie mój wkurw na świat, tylko to po prostu nie działa. Podróże przestały być źródłem ekscytacji i przyjemności, a stały się po prostu upierdliwym procesem przemieszczania się. I nie chodzi mi tu o zwiedzanie i przebywanie, ale o sam proces docierania na miejsce.
Marudziłem już kiedyś na lotniska i latanie – czas na koleje. A że właśnie w jednym z pociągów siedzę to i mam wrażenia na gorąco. Dworzec czysty, pociągi jakby ładniejsze i wygodniejsze, ale zanim w nie się wsiądzie i zacznie czytać, pozostaje problem kupna biletu. Jedni kupują je z wyprzedzeniem, inni spędzają pół dnia na dworcu, ja załapałem się do grupy zostawiającej wszystko na ostatnią chwilę.
Kiedyś było inaczej. I nie chodzi bynajmniej o większe planowanie wyjazdów z mojej strony, czy też syndrom „starych dobrych czasów”, o nie. Po prostu człowiek spodziewał się mniej i w zasadzie dostawał to, czego oczekiwał. Bilet kupowało się w kasie, albo u konduktora, pociągi były własnością PKP i dało się na nie zawsze kupić bilet. O alkoholu już nie wspomnę, bo po pierwsze nie wypada, a po drugie to nieprawda.
Teraz tak prosto nie ma, bo spółek które wożą ludzi pociągami jest jakiś milion. A że mamy te komputery, karty kredytowe i automaty do sprzedaży to można by podejrzewać, że pojawi sie jakieś fajne rozwiąznie, które będzie je wykorzystywać. Oczami wyobraźni można zobaczyć scenę, gdy mówimy do ekranu, albo siedzącego przed ni robota stacje docelowe, a on nam wyszukuje najlepsze połączenia. Teraz co prawda musi nam wystarczyć tylko ekran dotykowy, ale to i tak sporo. Kolejek tam nigdy nie ma, płaci się kartą… Bezpiecznie i szybko. W teorii oczywiście.
Zresztą sami wiecie, jak to jest. Czlowiek wpada 30 min przed odjazdem na stację, jest głodny i chce coś sobie jeszcze kupic na podróż. A tu bach, pierwszą ważną prawdę życiową przekazuje nam długość kolejki – nie można mieć wszystkiego. Albo stoi się po bilet, albo się je.
No i tu pojawia się biletomat. Rozwiązanie jakoś szczególnie rewolucyjne nie jest, bo działa w kinach, na parkingach i zapewne wielu innych miejscach. I w swej naiwnosci myślałem, że i na PKP sporo ułatwi. Pewnie by tak było, gdyby nie zupełnie abstrakcyjny podział rozmaite spółki kolejowe.
Może jestem ignorantem, ale jakoś szczególnie nie chce mi się wnikać czym się różni TLK od IC czy PR. Chciałbym po prostu sprawdzić kiey jest najbliższy pociąg, kupić na niego bilet i pojechać, bez sprawdzania do kogo on należy. I o ile analogowo nadal się da to zrobić, o tyle wapaniały biletomat pokazuje jakieś zupełnie inne pociągi, niż te które są na rozkładzie. Co więcej, nie pokazują wszystkich połączeń i przewoźników, mimo, że to jedno PKP.
Czekałem na pociąg jakiegoś TLK a automat na szczęście miał tę firmę w swojej ofercie. Strach pomyśleć, co by było gdyby najbliższy odjeżdżający w pasującą mi stronę pociąg należał do bardziej egzotycznego przewoźnika. Ne zmianiło to jednak faktu, że oczekiwanego przeze mnie pociągu tam nie było. Dla równowagi na rozkładzie jazdy nie było tego proponowanego przez biletomat. No chyba, żebym zamiast jechać do Lublina wybrał Szczecin. Zdębiałem, bo na serio nie sądziłem, że można aż tak skomplikować prostą czynność sprzedaży biletu. Jest to na tyle dziwne i nieintuicyjne, że wiele wody jeszcze w Wiśle upłynie zanim po raz kolejny zbliżę się do tego urządzenia.
No chyba, że właśnie o to chodzi? Może biletomat projektowali członkowie związku zawodowego kasiarzy drżący o swoją pracę, jak XV-wieczni sabotażyści? Kto wie.
Ja się poddałem się. Kupiłem jedzenie i postanowiłem jak dawnej złapać wcześniej konduktora. To przynajmniej zadziałało.
I kiedy już przebrnąłem przez rozmowy telefoniczne mówiące o problemach zdrowotnych podróżnych i przyzwyczailem sie do zapachu kanapki z kiełbasą i jajkiem to zaczęło się nawet robić ok.
Wracam do czytania jadąc przez prawdziwą burzę. Nie jest jednak aż tak źle, jak pisałem na samym początku. Jak tylko uda nam się kupic bilet i znaleźć miejsce to można podróżować.
PS Jak tylko to napisałem, to sie okazało, że tak romantycznie nie jest. Wyładowania atmosferyczne unimożliwiają dalszą jazdę, Dęblin za dużo atrakcji nie ma, a mi zaraz padnie bateria w iPhonie. Życie…
Trochę przesadzasz. Podział PKP jest głupi, ale dosyć prosty: Przewozy Regionalne należące do samorządu i cała reszta (czyli PKP Intercity i Twoje Linie Kolejowe). Bilety są niekompatybilne ze sobą i nie można pojechać PR mając bilet IC, ale zawsze można złapać konduktora i kupić właściwy. Informatyzacja PKP to jeszcze inna sprawa. Biletomaty powinny być jakoś połączone z systemem z rozkładem jazdy (mają wszystkie pociągi, od PR po IC).
Niektórzy twierdzą, że sprzedaż PKP Deutsche Bahn wszystko zmieni. A to jest bzdura. Jedynym wyjściem jest ponowne połączenie PKP pod jednym szyldem. I tak trzeba będzie dopłacać do kolei, więc dlaczego mamy mieć DB a nie swojską PKP? I tak zmienia się na dobre, co sam przyznajesz. A na efekty przyjdzie nam jeszcze poczekać parę lat.
No właśnie. Drażni mnie, że mogę po prostu kupić biletu tylko muszę kombinować i się starać. To nie w tą stronę powinno iść.
I masz rację – połączenie w jedną spółkę ma sporo sensu
To po co ją dzielili? Jak o tym pomyślę to źle się czuję. Jedyne co wzrosło po podziale PKP to ilość prezesów. Niektóre spółki radzą sobie b. dobrze, np. PKP Energetyka (zaczęli nawet sprzedawać energię w detalu!) czy telekomunikacja. Ale na całość pracy Grupy PKP wpływa to źle. Do poszczególnych spółek należy co innego: jedna dba o perony, inna o kasy, jeszcze inna o stan torowiska, pociągów a kolejna o wynajem miejsca na dworcach. Jak łatwo się domyślić zorganizowanie głupiego remontu wymaga zgody wszystkich. Częściowo z powodu tego rozdrobnienia PKP nie jest w stanie wykorzystać unijnych środków na modernizację (także z powodu tego, że nie znają przepisów albo upierają się przy jakichś rozwiązaniach). Jednak spora „zasługa” jest w podziale Grupy. Miało to pomóc w prywatyzacji i złamać monopol PKP, a wyszło jak zwykle.
No właśnie – tak jak napisałeś – ilu znajomych królika dostało dzięki temu pracę.