W binarnym piekle nie ma miejsca na sentymenty

Chyba to Sartre powiedział, że piekło to inni. I odwrotnie, T.S. Elliot oznajmił, że piekło to każdy z nas. Obaj mieli rację.

W sumie to nie pamiętam, jak trafiłem na książkę Thomasa Jeffreya – „Listy z Hadesu. Punktown”. A że pierwszą część, czyli tytułowe listy przeczytałem to i się podzielę, bo warto. Fabuła może i nie daje rady do końca, za to konstrukcja świata…

Jakoś szczególnie długo rozwodzić się nad opowiadaniem nie będę, bo i nie ma po co. Zaczyna się świetnie, potem niestety autor robi się sentymentalny i mimo wszystko gdzieś tam zaczyna dążyć do znośnej formy happy endu, na którego miejsca nie być nie powinno, bo akcja nie dzieje się w czyśćcu, tylko w piekle.

A tam bezlitosny binarny system. Nie wierzyłeś – cierpisz. Nie miałeś szansy uwierzyć, bo żyłeś za wcześnie, albo wyznawałeś inną, zbliżoną, religię – cierpisz nieco mniej, ale nadal podlegasz wiecznej karze. Nie ma miejsca na sentymenty, nie ma miejsce na przebaczenie. Są zasady i ich złamanie powoduje karę. Nie ma wyjątków i okoliczności łagodzących. Agnostyk, autyk czy samobójca spotkają się w jednym miejscu – w piekle bez szatana.

Nie ma Lucyfera, gwiazdy zarannej czy też innego księcia ciemności. Jest stwórca, a w zasadzie go nie ma, za to są stworzone przez niego demony, które by nie umrzeć z nudów  planują coraz to wymyślniejsze tortury dla ludzi. Mamy więc i opisy rozlicznych tortur, jak i krajobrazów piekła, które są gdzieś pomiędzy wizją Dantego a Matrixem Wachowskich. Są więc i lasy krzyży, jak i mechaniczne żniwiarki wyrywające głowy z bezkresnych pól zakopanych ludzi.

Dziś odbyła się najbardziej, jak dotąd, szokująca lekcja. Możliwe, że zaczekali z nią, byśmy zdołali zrozumieć tę wiedzę. Uznałem, że to dość ważne, by zostało zapisane na tych kartach. Dziś moja klasa dowiedziała się, że nie ma kogoś takiego jak Lucyfer. Nie ma szatana. Nie ma diabła. Istnieje tylko jeden Ojciec. Jeden, jedyny Stwórca, władca zarówno nieba, jak i piekła, wcielenie jin i jang. To jedyny szatan. Jeśli jesteś zły, dostajesz ból i cierpienie. Jeśli grzeczny, podarki. To schizofreniczny władca całego Stworzenia i Zniszczenia… istota o dwóch głowach i zaledwie połowie serca.

Są więc nieśmiertelni potępieni, którzy mają cierpieć i śmiertelne demony, które są ich oprawcami. Ci pierwsi są w stanie odrodzić się z nawet najmniejszego skrawka ciała by móc przeżywać dalej wieczne katusze, nie potrzebują snu i jedzenia, ale ich pragną. A wszystko w jednym celu – pokuty.

Chociaż w zasadzie z tą pokutą to cholera wie jak jest, bo teorii o stwórcy jest parę i żadna jakoś super pozytywna nie jest. Jedni mówią, że odszedł, inni, że kreacja wyczerpała jego wszystkie siły i teraz jest sztucznie podtrzymywany przy życiu, jeszcze inni, że oszalał. W zasadzie nikt się nad tym jakoś głębiej nie zastanawia, a trochę szkoda – bo wizja umierającego, szalonego boga jest ciekawa, nawet jeżeli jest już trochę ograna. A Bóg jako ofiara swojej kreacji to całkiem ciekawa koncepcja, którą można było rozwinąć dalej. Szkoda, że autor ten wątek pominął. Bo o ile nie oczekiwałem wyjaśnienia zagadki boskości, o tyle można się było pokusić o nieco dogłębniejsze rozwinięcie tych hipotez i wynikających z nich skutków dla świata.

Po tym świecie podróżuje nasz bohater – pisarz samobójca. Spisuje w pamiętniku swoje spostrzeżenia i tego, czego nauczył się o piekle. Po części dla siebie, po części dla przestrogi dla innych. O ile oczywiście można jakoś przenieść książkę z piekła do naszej rzeczywistości. W końcu ktoś powinien ostrzec nawet nie tyle satanistów, co ludzi, którzy wierzą za mało.

Tu w piekle, pozostaje nam tylko jedna swoboda: bycia dla siebie dobrym.

Czyta się to świetnie. Wizja świata pozbawionego nadziei jest spójna, wszystko wydaje się działać. Piekło staje się przeraźliwie skutecznym mechanizmem wiecznego karania grzeszników i ludzi małej wiary. Związki międzyludzkie są krótkotrwałe i bezsensowne, nic nie przynosi radości poza bardzo rzadkimi miłymi gestami. Wszędzie dookoła jest cierpnie i ból. A czasami pojawiają się jeszcze anioły siejące zniszczenie, tak tylko by dopełnić beznadziejności sytuacji.

I niestety gdzieś w tym wszystkim pojawia się love story, które absolutnie do niczego nie pasuje. Nie dość, że psuje koncepcję świata to i zaburza jego koherentność. Nagle z niesamowitego wciągającego świata dojeżdżamy do harlequina z nieco większym budżetem i dużą dozą niesamowitości.

Szkoda, bo 75% książki jest naprawdę świetne. Oby Punktown nie zaliczyło pod koniec wtopy.

5 thoughts on “W binarnym piekle nie ma miejsca na sentymenty

  1. korekta obywatelska:
    „ale nadal podlegasz wiecznej każe.”
    kaRZe, bo raczej nie o wieczne kazania chodzi

    • ale tak w ogóle to jestem w lekkim szoku, jak można taki fajny pomysł tanim sentymentalizmem zepsuć, pierwsze opowiadanie z Punktown już na to nie cierpi. Ciekawe jak reszta.

      • Przeczytam, się ustosunkuję (albo zapomnę).
        Lekki niepokój budzi we mnie „wymyślają coraz to wymyślniejsze tortury dla ludzi.”, bo kojarzy się z nieszczęsnym „Elfy i ludzie” Piątka (fuu).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s