Z powyższych powodów postrzegam Youtube’a za jedno z największych zagrożeń internetowych, przed którymi może stanąć dziecko. Pal sześć, że będzie chodzić po stronach, po których nie powinno, nie przeszkadza mi nawet, że trafi niechcący na jakieś nieprzyjemne bannery – ale Youtube to dla dziecięcych umysłów narzędzie spłaszczające i zobojętniające bardziej, niż cokolwiek innego w internecie. Sposób na uniknięcie jakiegokolwiek wysiłku, metoda na ominięcie przeszkód, ale niestety równocześnie obsadzenie naszego dziecka w roli pasywnego, apatycznego widza, który trawi kolejne filmiki z Minecrafta, w którymś momencie przestając je od siebie odróżniać. Nie mam nic przeciwko telewizji jako takiej, ale tam program lub odcinek serialu zamknięty jest w jakichś ramach fabularnych, o coś w nim chodzi. W filmiku z Minecrafta chodzi tylko o to, żeby na niego patrzeć. To apatia i bezmyślne siedzenie przed monitorem. Tym samym monitorem, na którym można uruchomić własnoręcznie Minecrafta i wybudować coś pięknego.
za pomocą Kryzys pasywności | parenting.pl.
Zupełnie się nie zgadzam. Z YT można wynieść znacznie więcej niż z telewizji. W końcu człowiek ogląda tam tylko to, co go ciekawi i bierze tego tyle, ile chce czy potrzebuje. No i na YouTube nie ma parcia na wpajanie widzom jakichś chorych poglądów politycznych, twórcy skupiają się na lansowaniu samych siebie, a nie poglądów politycznych (pomijam skraje przypadki). A w TV co? Non-stop wiadomości o śmierci, katastrofach, kryzysach, śmierci, gwałtach, przestępstwach, śmierci, polityce, zamachach, śmierci i tak w kółko. I oglądając coś takiego dziecko wyrasta na zastraszonego, zmanipulowanego człowieka, który świetnie się wpasuje w konsumpcyjne środowisko i w schemat szkoła-praca-rodzina-śmierć.