Spamboty zalewające blogowe komentarze piszą coraz lepiej po polsku. Ich komentarzy nie da się od razu odstrzelić, należy już się w nie wczytać. Kwestią czasu jest, aż zaczną pisać poprawną polszczyzną.
Zresztą, warto zauważyć, że komputery tworzą same dla siebie zamknięty ekosystem. Kupują i sprzedają akcje pod wpływem informacji publikowanych przez inne maszyny. Człowiek zaczyna być w tym obiegu zbędny. Tak na oko, to ostatnie powinny paść blogonotki, bo tu w grę wchodzą emocje, a z tymi komputery mają jeszcze ciężko.
Wygląda na to, że ten moment może nadejść szybciej niż myślałem. Spamboty piszące ciekawsze komentarze niż komcionauci pod tekstami stworzonymi przez algorytmy. Zamknięty obiekt medialny, w którym człowiek zaczyna być zbędny.
To w ogóle mega ciekawy koncept. Wyobraźcie sobie świat po buncie robotów. Ludzkość zostaje albo zepchnięta do jakichś podziemi i walczy o przetrwanie albo w ogóle jest wybita. Zbuntowane maszyny spotykają się co jakiś czas i w przetworzony sposób naśladują zniszczoną przez siebie cywilizację swoich stwórców. Jeden robi zdjęcie podczas ładowania swojej energii, drugi wpisuje ciąg znaków L O L pod tekstowym komunikatem o zmianach w systemie dystrybucji informacji.
IMHO chodzi o coś innego – spamboty będą używane przede wszystkim do wywoływania dyskusji poprzez publikowanie kontrowersyjnych treści – pod artykułem o Kaczyńskim „głupia kaczka” a pod artykułem o Tusku „ryży bandyta” – chodzi o wywołanie ruchu już po tej ludzkiej stronie.
Jej, biorę! Gadżetomania cierpi na brak komentek ;) Ale pomysł dobry! Boty piszące zarówno treści, jak i komcie. A potem opowiadasz reklamodawcom o zaangażowaniu i odsłonach ;)
Marzy ci się tam porządnych kilka flamów jak za dawnych dobrych czasów?:))
Ogólnie tego typu mechanizmy pięknie mogłyby działać (i pewnie już działają choć nie u nas w kraju) z facebookiem, twitterm i resztą – ustawiać możesz sobie (a właściwie ktoś ci to ustawi poza tobą jako twórcą artykułu), że w przypadku gdy słowo klucz pojawi się w leadzie artykułu uruchamiany jest skrypt z kontrowersyjnym postem – potem jest on replikowany w mediach społecznych z odpowiednim personalizowanym komentarzem („widziałeś co za bzdura”, „Popieram”).
No i niestety – reklamodawcy lecą na takie staty kompletnie bezkrytycznie więc masz dużo racji;))
Oj nie wiem czy miałbym teraz czas i chęci na te wielomiesieczne usenetowe flejmy. Teraz dość szybko zakładam mentalny filtr, jak widzę ze dochodzimy do punktu, w którym żaden z interlokutorow nie zmieni swojego zdania.