Och, Zawieszone Kawy… Jakbym prowadził sieciową kawiarnię, to bym ten pomysł promował każdą dostępną kończyną pracownika na śmieciówce.
O co chodzi? Ano o to, żeby kupując sobie Latte Grande w Starbaksie kupić od razu drugą i zawiesić dla kogoś, kogo na nią teoretycznie nie stać. W ten sposób kawiarnia zwiększa swoje dochody nie koniecznie sprzedając więcej kaw, bo w końcu nie wszystkie muszą być odebrane.
Siedzę sobie i dumam nad zawiłymi ścieżkami ludzkiego umysłu. Kawa w modnej sieciówce stoi dla mnie dość nisko w piramidzie potrzeb człowieka. Pewnie lepiej byłoby mu dać kasę na jedzenie, dach nad głową czy jakieś ubranie. Nie wspominając już o takich rzeczach jak hospicja, lekarstwa czy domy opieki.
Ale nie, czytam prasę drukowaną siorbiąc kawę z 3000% marży, więc pewnie inni też wolą to robić zamiast na przykład się najeść.
Meh.
Ja nie jestem w stanie pojąć jak łańcuszek pokroju „Ja Mugando Mdgdene mam 2,000,000,000 dolar, musieć wysłać” etc. etc., przebił się raz do mediów (to nic jeszcze), dwa – do świadomości społecznej. Ale spoko – był zachwyt, jest sprzężenie hejterskie, za tydzień nikt nie będzie o tym pamiętał. Aczkolwiek wizja zielonej z mdłości hipsterki w starbucksie, gdzie wtranżala się jakiś okoliczny menel, który dopiero co wysiadł z kiszonki jadącej z Wileńskiego – bezcenna. :D
też mi to przemknęło przez głowę ;)
To chyba jedyna co dodaje uroku tej koncepcji.
Tylko ja mam raczej taką wizję, że kawiarnia zapisuje te zawieszone kawy, kogoś kto chce odebrać wyrzuca, a wieczorem się ściera tablicę.
Profit!
Myślę, że spłycasz. Oryginalnie chodziło o ciepły napój w zimny dzień dla osoby, która nie ma się gdzie nawet ogrzać. A że hipsterom i bezdomnym bardzo do siebie blisko to już inna historia.
chyba wizualnie im blisko tylko ;)
ale tak naprawdę – serio uważasz, że nie lepiej te same pieniądze „zawiesić” w barze mlecznym?
Chodzi o to, że kawa to minimum. Jeśli możesz i chcesz to jasne. Tylko gdzie się podziały bary mleczne?
Ale jakie minimum? Niepotrzebne co najwyżej. Jak ktoś naprawdę chce pomóc, a nie na pokaz, to niech tę kasę odda Caritasowi albo zabierze tego bezdomnego na kebaba, do sklepu spożywczego, albo baru mlecznego.
No i jak to gdzie – na Jerozolimskich jest jeden.
Każdy może pomagać jak uważa za stosowne. Nic nie przeszkadza, żebyś zawieszał obiady w barze mlecznym.
Płacę podatki, odpisuję 1%, nie czuję potrzeby :P Pyszczę na głupią modę.
No pyszczysz :). wiesz przeciez co ja myślę o charytatywności. miałam o tym notkę na blogu :p
zalinkuj
zalinkuj
Ba! Sądzę, że nie tylko klienteli byłoby nie w smak, gdyby taki bezdomny faktycznie by się przypałętał, ale i samemu właścicielowi. Nie dość, że wysiorbałby kawę za frytki, to jeszcze by mu wpadło do głowy poprosić o jakieś grosiwo. W Polsce skończyłoby się pewnie tak, że i tak by go wyprosili z baru. I tyle by zostało z tego „dobrodusznego” łańcuszka. Z całą stanowczością, element idiotycznej mody. Ludzie, którzy chcą (i mogą) pomagać mają ku temu znacznie lepsze sposoby.
Pingback: Zawiesiłem zupę w barze. Dobrze mi z tym | Zniekształcenie poznawcze