Narkotyczne trwanie w czasie

Only-lovers-left-Alive-Trailer-Hd-Wallpaper-Download

Na Jarmushu zawsze zasypiam – zacząłem klarować tuż przed seansem. No ale na tym nie zasnę – dodałem szybko – to podobno jest o wampirach. I faktycznie było. A ja na chwilę zasnąłem.

Teraz siedzę i nie wiem co napisać. Waham się czy zacząć od zdjęć, muzyki, czy od klimatu. A może od bohaterów? Spróbujmy. Tylko kochankowie przeżyją to trzy wampiry: muzyk, pisarz i muza. Dwójka z nich jest kochankami, ale takimi na odległość.

On zamknięty z latach 70 tworzy muzykę, ukrywając się jednocześnie przed światem. Jego albumy rozdawane są wybrańcom w klubach. Płyty nie mają żadnych informacji o tym, kto je stworzył. Są mroczne, narkotyczne i dekadenckie. Mówią o śmierci. Gotyk punk w najlepszym wydaniu. Cały w czerni.

Ona czyta. W każdym języku, o wszystkim. Wie kiedy przyjechać, kiedy jest potrzebna. Cała w bieli jest sensem jego życia. Bez niej snuje plany i wizje autodestrukcji. Pogrąża się w niej, pławi i smakuje. Gdy przyjeżdża zaczyna wychodzić z domu, pokazuje jej swój świat. Swoją muzykę i opuszczone Detroit. 

Są też inni, ale mniej ważni dla opowieści – pisarz, z którym ludzkość spotyka się od wieków pod różnymi nazwiskami. I młoda siostra. Nieujarzmiona, niezasmucona, nie czująca ciężaru wieków. Nie pasuje i szybko jest usunięta z ich świata. Nieumarli nie lubią zbyt żywych.

Całość to historia tych dwojga. Ich spotkań, rozmów, śmiertelnego uzależnienia od krwi i trwania. Narkotycznych uniesień i płynącego gdzieś obok czasu. Wszystko jest spokojne, powolne. Nieśmiertelni nie muszą się spieszyć.

To dużo piękna naraz. Zarówno muzyki, której możecie posłuchać, jak i obrazów zapadających w pamięć. Zarówno poszczególnych ujęć, jak i całych scen.

W jednej ze scen słyszymy, jak bohater mówi o piosenkarce – „She’s too good to be famous”. Ja mam podobnie z tym obrazem. Chcę by pozostał nieznany, mój. Jest zbyt dobry by być masowy.

To niesamowity film i jednocześnie chyba najlepsze przedstawienie artystycznego klanu Toreador z gry RPG Wampir: Maskarada jakie widziałem. A uwierzcie mi, że filmów o wampirach to ja obejrzałem sporo.

A o tym cały czas nie mogę przestać myśleć, co chyba jest najlepszą rekomendacją.

2 thoughts on “Narkotyczne trwanie w czasie

  1. Powiem szczerze, że dotychczas nie byłem fanem Jarmuscha. Właściwie z jego filmów chyba jedynie z „Truposzem” próbowałem się zmierzyć. Jeśli dobrze pamiętam to dopiero 5 podejście zakończyło się sukcesem. O ile sukcesem można nazwać dotrwanie do końca filmu, bo myślami przy końcówce dryfowałem już całkiem daleko. Po co o tym piszę? Żeby zaznaczyć, że nie podchodziłem do filmu z pozycji fanboy’a, z przyklękiem. Zdecydowałem się go obejrzeć przez opinie, z którymi się zetknąłem, również Twoją. Jak łatwo się można domyśleć z tego wstępu – film na mnie zrobił duże wrażenie.

    Uważam, że Tilda Swinton i Tom Hiddleston są doskonale dobrani. Nie tylko pod kątem ich talentu aktorskiego, lecz również jeśli chodzi o wzajemne dopełnienie się na ekranie. Dla mnie jest między nimi prawdziwa chemia. Oczywiście, jak napisałeś, pozbawiona dzikich porywów serca, szaleństw. Ale doskonale ze sobą współgrają w swojej samotności, swoim spokoju, i są wiarygodni. Z mojej strony: chapeau bas.

    Kiedy patrzyłem na Adama, przypomniały mi się słowa Anioła Śmierci z „Hellboy’a II”: „my heart is filled with dust and sand”. Takie nasunęło mi się skojarzenie. Adam, dla którego wszystko ma smak popiołu, wszystko poza krwią i sztuką. Nawet głębokie uczucie, Którym darzy Eve jest w pewien sposób wyblakłe, skażone jego poczuciem jałowości otaczającego świata, przemijających epok. Pozostały tylko krew i muzyka, która jest go w stanie przyciągnąć nawet w stanie największej słabości. Piękny śpiew kobiety, jakby to ona była nadnaturalną istotą, syreną, a nie on, wampir. Nigdy nie trafiał do mnie jakoś mocno klan Toreador. Ale po obejrzeniu filmu Jarmuscha pierwszy raz mam wrażenie, że wiem jak wygląda dla jego członków egzystencja. I teraz do mnie bardziej przemawiają.

    Znakomity film. Oprawa graficzna, muzyczna, o, muzyka mnie całkowicie uwiodła. Co ciekawe – jej współautorem jej sam Jarmusch. Zarówno utwory towarzyszące Maroku, jak i Stanom, hipnotyzują. Mają w sobie właśnie tę powolność całego filmu, całej egzystencji głównych bohaterów. Poczucie nieuchronności końca, którego wizja roztacza się przed Adamem. Mógłbym dłużej się rozwodzić, ale to Twój blog nie mój, a gdzieś po drodze z komentarza i tak zrobiła się już całkiem pokaźna notka…

  2. Pingback: “Only lovers left alive”, czyli co może zachwycić nieśmiertelnych | Charlescape

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s