Jest wiele seriali o których warto opowiadać. Serio. Oglądam ich masę, pewnie nawet za dużo, ale żeby tak mi się chciało siąść i napisać to mi się za często nie zdarza.
Halt and Catch Fire to serial o początkach PC-tów. Jest tam i IBM, jest Microsoft, jest i Apple. Ale cała opowieść mówi o kimś innym. O firmie Cardiff Electric zapewne nie słyszeliście. I dobrze, bo nie istniała. To fikcyjna korporacja wymyślona na potrzeby serialu.
Co jest w niej wyjątkowego? To jej pracownicy wpadają na pomysł by zrobić pierwszego laptopa. Przenośny komputer mocniejszy, lżejszy i tańszy od innych. Zadanie nie do wykonania, które staje się możliwe.
W serialu fascynujących jest kilka rzeczy. Przede wszystkim pokazuje mi czasy, w których już żyłem jako zamierzchłą przeszłość. Epoka piksela łupanego… A nawet nie, komu wtedy były piksele w głowie – epokę ASCIIolitu, gdzie tryb tekstowy rozpalał wyobraźnię i pozwalał spokojnie na oglądanie gołych bab przemycanych na dyskietkach. Ściąganych z BBS-ów.
A ja to pamiętam. I MS-DOS 3.30, i te dyskietki 5.25 calowe o pojemności 360KB i 640KB pamięci operacyjnej. Pamiętam karty grafiki Hercules posiadającej tylko tryb tekstowy i pierwsze reklamy komputerów w gazetach. Tych 8 bitówych też. Grałem w Empire, pisałem w ChiWriterze, używałem Xtree, wiedziałem czym różni się EMS od XMS-a i że w autoexec.bat powinno być dos=high,umb oraz dlaczego. To ostatnie oczywiście przyszło potem, po XT, wraz z 386.
Nagle czasy mojej wczesnej młodości stały się jakimś zamierzchłym okresem, w którym żeby się z kimś skontaktować, trzeba było zadzwonić telefonem. I to stacjonarnym. Jak zwierzęta.
Pal sześć modę, ta wróciła, wraca, albo zaraz wróci. Muzyka i kino też zatoczy koło. Ale technologia? Ta poleciała do przodu nie oglądając się za siebie zmieniając ze sobą wszystko.
A nie minęło wcale tak dużo czasu.
Siedzę więc i oglądam zafascynowany. Bo nie dość, że mam wycieczkę do swojej młodości z całą warstwą kulturową, żartami z kobiet i świetną ścieżką dźwiękową to jeszcze widzę coś, co znam bardzo dobrze.
Co znaczy spalać się dla projektu, poświęcać mu wszystko i spalać na jego ołtarzu – relacje, życie czy zdrowie. Rzygać ze zmęczenia i wracać do pracy, bo warto. Jak ten program bojowy CIA, który zatrzymywał dysk, przez co głowica uderzała w kółko w jedno miejsce, co miało go zniszczyć. Halt and Catch Fire.
Nie, nie stworzyłem laptopa. Ale czuję jakąś jedność z tymi ludźmi. Łudzę się, że wiem, jak to jest, co czują.
A na pewno znam to uczucie, kiedy się swój projekt traci.
I pewnie dlatego tak mi się ten serial podoba.
Cieszy mnie, że coraz więcej takich seriali się ukazuje ;) I filmów. Podoba mi się ta tematyka z tego względu, że znam się na niej. Jest to pewnego rodzaju rewolucja, bo wcześniej temat komputerów najczęściej spychany był na dalszy plan. A teraz? Okazuje się, że zdobywa duże grono odbiorców. Z pewnością ma na to wpływ fakt, że jest coraz więcej informatyków, którzy się interesują tą tematyką.
Na pewno Sillicon Valley byłby ciężki w odbiorze, dla osoby, która nie ma pojęcia o komputerach. Już it-crowd w tej kwestii spłaszczył tematykę komputerów do minimum, aby była bardziej przystępna dla przeciętnego widza. Mogę jedynie się spodziewać, że takich filmów będzie więcej w niedalekiej przyszłości. I dobrze :) Bo mnie ten fakt niezmiernie cieszy.
A będzie, bo nie ma już komputerów ;)
jedna uwaga: hercules posiadał tryb graficzny, to mda (której był klonem/rozwinięciem) nie posiadała.
A nie były tam karty dual, do których pisali się modę co80?
dual to był wynalazek będący jednocześnie herculesem i cga. sama cga miała słabą rozdzielczość i nawet w trybie tekstowym litery były kanciaste. natomiast tryb graficzny herculesa był z niczym nie kompatybilny i monochromatyczny (już 4 kolory cga były lepsze). były co prawda softowe emulatory cga na herca (i nawet prawie wszystko działało) ale taki dual to było coś.
I właśnie coś takiego miałem ;) 14 sie 2014 00:14 „Zniekształcenie poznawcze” napisał(a):
>
Gwoli scislosci, grafika hercules miala tryb graficzny, i to nawet nie taki zły bo az 720×350 (vga miala 320×200, ale wygrywala tym, ze oferowala kolor) Taki Prince of Persia bez problemu na tym hulał… A serial troche na modle Mad Men, czy Rubikona, no ale to ta sama siec, wiec nie ma sie co dziwic. Fajna bajka oparta luzno na faktach…
Ale o ile Mad Men mnie w ogóle nie wciągnęło to tutaj zassało mnie praktycznie od samego początku.
A że bajka? Historię trzeba jakoś opowiedzieć, żeby była ciekawa
Nie w autoexec tylko w config.sys!
Pingback: Zdobyć świat i zniknąć [IBM PC] | Zniekształcenie poznawcze