W paszczy szaleństwa

Film o książkach, w których ktoś naprawdę czyta książki? Da się. Znaczy dało, kiedyś.

Kultura obrazkowa w pełni. Każdy film o książkach, autorach, detektywach polega w zasadzie na pokazywaniu ilustracji. Polański mordujący i spłycający „Klub Dumas” „9 wrotami” cały sens bycia detektywem literackim sprowadza do znalezienia 9 różnic na obrazkach, w innych filmach jest podobnie – a jak ktoś ma kontrprzykład, to niech się podzieli. Mój przykład pochodzi sprzed 18 lat.

W Paszczy Szaleństwa Johna Carpentera to w ogóle ciekawy film, jeżeli ktoś lubi horrory. Udaje mu się połączyć parę rzeczy, na których zwykle kino grozy się wykłada – na przykład mitologię Cthuhu i twórczość Howarda Lovecrafta. Film miał swoją premierę w 94 roku i w zasadzie aż do 2011 roku, gdy pojawił się Szepczący w ciemnościach, nie widziałem lepszej ekranizacji, czy też filmu inspirowanego książkami i opowiadaniami HPL.

A mamy tu wszystko, co w dobrym cthulhowym filmie powinno się znaleźć – retrospekcję kolesia, który jest na skraju obłędu/samobójstwa, stopniowe pogrążanie się w szaleństwie, mackowate stwory (które trochę za bardzo są pokazywane), dziwne książki, starszych bogów, inne wymiary i zaburzoną rzeczywistość. Ok, może teraz efekty specjalne nie robią już takiego wrażenia, zaś parę patentów z filmu widzieliśmy już i w innych produkcjach, ale nie zmienia to faktu, że W paszczy szaleństwa robiło to wyśmienicie te kilkanaście lat temu.

No ale to przecież nie wszystko. Mamy jeszcze pisarza-boga kreującego rzeczywistość, zapisując ją na kartach książki z kultowym zdaniem „myślę, więc jesteś” (trochę podobny motyw pojawia się w Przypadku Hardolda Cricka). Mamy też zaburzenia rzeczywistości i jej niestabilność. Wiara w fikcję, jest w stanie ją urealnić nadać jej kształt. A to zadanie twórcy, który swoim tekstem kształtuje świat za pomocą wyobraźni i wiary czytelników. Mniam.

W epoce dominacji obrazu i krótkiego przekazu miło wrócić do czasów, gdy treść miała aż takie znaczenie. Ostatnio jedyną książką, której to się udało był Harry Potter. Poza nią nie ma już aż tak wielkich, globalnych premier książkowych.I ludzi, którzy po prostu chcą czytać.

Do tego dochodzi jeszcze całe meta – film o książce o wydarzeniach z filmu, która zostanie zekranizowana. Fajne, co? Komuś się jeszcze to streszczenie kojarzy z książką House of Leaves? A ostatnia scena z oglądaniem filmu o sobie przez głównego bohatera to już w ogóle czad.

Tak jak napisałem wcześniej – film miał swoją premierę w 1994 roku i niestety nie zarobił tyle, ile od niego oczekiwano, choć jego budżet się zwrócił.

A Carpenter chyba już później nie zrobił żadnego dobrego filmu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s