W życiu nie włączyłbym filmu, gdybym znał go tylko z tytułu „Magia Uczuć”. Na szczęście dotarłem do niego inaczej.
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=xtQBQrFyjl4%5D
Nie wiem ile razy kupiłem kasetę Mezzanine Massive Attack, obstawiam, że co najmniej 4. Żeby było śmieszniej, to na początku mi się nie podobała. To był ten szalony okres uzależniania się od internetu, kiedy spędzałem na UMCSie kilkanaście godzin dziennie klikając w peceta XT z monochromatycznym monitorem i walkmanem na kasety. I wtedy ktoś mi dał właśnie do posłuchania kolejnej płyty.. tfu.. kasety znaczy. Znałem z niej Teardropa, bo leciał teledysk w MTV (tak, to były czasu, kiedy leciała tam muzyka). I to w zasadzie było tyle. Potem nadeszło olśnienie i dzika miłość do tej płyty. Zresztą – najlepszej w ich karierze. Nie ma co tu wypisywać i wklejać jutubek z kolejnymi utworami – to zbyt ograne i znane, żeby trzeba było to wyjaśniać. Kolejna płyta – 100th Window była bardzo dobra, ale już takiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Z Heligoland było chyba trochę lepiej. To znaczy – jest tam kawałek Paradise Circus.
I stąd w zasadzie wzięła się ta cała Magia Uczuć. Szukając teledysku trafiłem na ten powyżej. I długo myślałem, że to piękny, oficjalny materiał, aż do momentu, gdy ktoś na fejsie uświadomił mi, że nie. Że to autorskie coś poskładane z filmu The Fall. Widziałem, że muszę go obejrzeć. No i w ogóle zdziwiłem się, że wcześniej o nim nie słyszałem. Polskie tłumaczenie – Magia Uczuć sporo wyjaśniła w tym temacie. W każdym razie – szybkie allegro i 30zł później film leciał już do mnie.
I, jej, warto to obejrzeć. Przyznaję, jest smutne, ale absolutnie przepiękne wizualnie. Są lata 20, Kalifornia i mały szpital. Jest mała dziewczynka z ubogiej rodziny i zakochany kaskader, który chce umrzeć. Spotykają się razem i on zaczyna opowiadać jej historię. Niesamowitą, plastyczną, przekolorowaną i mającą jeden cel. Nie chcę za dużo spoilować, ale dość łatwo się domyślić, że śmierć i smutek są osnową tego filmu. Są tam sceny, przy których ciężko pozostać obojętnym, bo są aż tak piękne i powinny poruszyć każdego. Zwłaszcza, gdy cała opowieść zaczyna pogrążać się powoli w szaleństwie.
Nie warto patrzeć na zwiastuny, słuchać kawałków czy sugerować się tytułem. Trzeba po prostu ten film przeżyć.
PS Jeszcze klika przemyśleń o Massive na koniec
- Wkurza mnie nieprzeciętnie, że Massive Attack nie wydaje żadnych koncertowych płyt. Grają tam inaczej, ciekawiej, może i lepiej. Wiem, że słuchanie muzyki na żywo ma być niepowtarzalnym doświadczeniem, ale kurwa, czasami chciałbym je po prostu powtórzyć. I to w dobrej jakości.
- Zwykle ich muzyką ilustrowane są dobre seriale i filmy
- Remiksy są boskie – zwłaszcza płyta Mad Proffesora, o której też mam jedną fajną opowieść związaną z trawką, liceum i baniem się jednego kawałka, ale jeszcze lepszą jazdę zapewnia The Remixes
ten burial niedawny jest naprawdę super. mam go już nawet na winylu :-).
To sprawdź sobie te dwa kawałki:
i
a zwłaszcza ten drugi
Pozostaja bootlegi i kawalki live na singlach. Koncert w Royal Albert Hall to juz klasyka.