Zrobiłem sobie kiedyś mały eksperyment. Byłem akurat w rodzinnym Lublinie, a ponieważ pojawiam się tam rzadko, więc i prawdopodobieństwo wpadnięcia na znajomych jakieś duże nie jest. A co za tym idzie – trafiałem na samych obcych ludzi. I dobrze, taki był cel, gdyż chciałem sprawdzić na ile prywatne są nasze telefony.
Nie było to dla nie jakieś super proste. Jak pisałem parę notek temu – rozmowa na żywo jest dla mnie trudniejsza niż ta za pomocą sieci. Zresztą w ogóle wydaje mi się, że jestem chodzącym zbiorem zmian, które internet i technologia wywołują w człowieku. Może nie jestem jakimś ekstremalnym przypadkiem, który nie ma życia poza siecią, ale czytają takie pozycje jak Alone Together czy oglądając Digital Frontier doskonale rozumiem o czym mowa. Ja też cierpię na FOMO (Fear of Missing Out), multitaskinguję z różnymi stopniami powodzenia, muszę pracować nad skupieniem uwagi na dłużej czy w zasadzie nie rozstaje się z moją magiczną furtką do wirtualnego świata – czyli smartfonem. Nawet teraz, pisząc ten tekst sprawdzam jak idzie mi konwersja jednego z plików, szukam książek na amazonie i zerkam co jakiś czas na twittera. Takie czasy.
Urodziłem się w epoce analogowej, dojrzewałem w okresie przejściowym, teraz żyję w świecie cyfrowym. To pewnie dzięki temu umiem opowiadać o współczesnym świecie ludziom, którzy nie do końca go rozumieją. Ba, ja sam czasami przestaję już nadążać i rozumieć wszystko, co się dzieje dookoła.
Zawodu, który wykonuję/wykonywałem nie było wcześniej i za bardzo nikt nie mógł mnie do jego wykonywania przygotować. Zresztą to tak samo jak i u moich znajomych zajmujących się tworzeniem gier wideo, marketngiem w sieciach społecznościowych, czy tworzeniem programów wideo do internetu. Nasze wykształcenie nie na wiele się przydało, bo musieliśmy tak czy inaczej wykorzystywać wiedzę zdobytą gdzie indziej. I obawiam się, wróć, mam nadzieję, że będzie to proces ciągły. Że wraz z przyspieszaniem rozwoju technologii będą coraz szybciej pojawiać się nowe zawody. Zawody, które sami zainteresowani będą sobie tworzyć i w końcu dojdziemy do punktu, w którym każdy będzie mógł powiedzieć, że jest artystą w swoim zawodzie.
Ale wracając – byłem ciekawy jak bardzo osobisty staje się nasz smartfon. Ile zawierzamy mu sekretów, ile informacji o nas zawiera. I jak bardzo zdajemy sobie z tego sprawę. W końcu w przypadku normalnego internetu beztrosko oddajemy informacje o sobie rozmaitym koncernom. Czy to Google, czy Facebookowi. Nikt do końca nie czyta umów, nikt nie ogarnia jak duży cyfrowy cień za sobą zostawia.
Czy działa to więc tak samo w przypadku smartfonów? Pamiętam, że kiedy skradziono mi mojego ajfona i zobaczyłem, że ktoś loguje się na moje konta pocztowe i komunikatory, to poczułem się nago. Na szczęście Apple dało funkcję zdalnego wymazania danych, co natychmiast uczyniłem. Ale to ja. A inni?
Eksperyment był prosty. Podejść, przedstawić się jako socjolog prowadzący badania i zapytać się, czy za 50zł będę mógł przejrzeć całą zawartość smartfona. Maile, fotki, historia przeglądanych stron, smsy i wykonywane telefony. W sumie pytałem się około 20 osób. Miałem trochę czasu, nigdzie mi się nie spieszyło. Nie zgodził się nikt. Mimo, iż mieli konta na Facebooku, tagowali się w rozmaitych lokacjach, prowadzili rozmowy za pomocą czata na googlu i fejsie i wiedzieli, że te firmy w jakiś sposób korzystają z ich danych. Mimo to fizyczne danie dostępu do swoich informacji było dla nich barierą nie do przejścia. Nawet za pieniądze.
W sumie dobrze, bo nie byłem przygotowany na większe wydatki. Zakładałem, że zgodzi się jedna, góra dwie osoby. Tymczasem dostępu do swojego elektronicznego ja nie dał mi nikt. I pewnie dlatego od razu zwróciłem uwagę na akcję jednego z artystów – Johannes Osterhoff, który przez cały rok ma zamiar publikować zrzuty ekranu swojego ajfona. Za każdym razem gdy wciśnie przycisk home swojego telefonu odpowiedni zrzut ekranu zostanie wysłany na jego stronę. Coś jak życie w domu ze ścianami ze szkła. A może nawet coś więcej, bo w końcu nasz smartfon to przepustka do naszego całego wirtualnego świata. Nie wiem czy można nazwać to sztuką, bo i większego zamysłu w tym nie widzę. Na pewno ciekawe jest to jednak jako społeczny eksperyment.
Pooglądałem trochę co się u niego dzieje i jak na razie nie jest to nic ciekawego. Na szczęście większość z nas nie prowadzi życie jak James Bond, więc i nasze tajemnice są w miarę bezpieczne, bo i za bardzo nikogo nie interesują. Nawet artyści. Widocznie wszyscy potrzebujemy dobrego reżysera, by jakoś bardziej zainteresować sobą świat. Swoją drogą – to może być jeden z zawodów przyszłości.
Patrzę na swojego popękanego ajfona i zastanawiam się ile można o mnie na jego podstawie powiedzieć. Smartfony stają się częścią nas. W książce Accelerando technologia idzie jeszcze dalej i stają się po prostu częścią człowieka. Bez specjalnych okularów nie jesteśmy w stanie egzystować w świecie przyszłości, jest dla nas za szybki i nie rozumiemy go. No ale to pieśń przyszłości – na razie jeszcze bez smartfona dajemy sobie radę. Mimo, że jest to ciężkie.
A jak wybierałeś osoby, które zapytałeś? Piszesz, …że tagowali się w rozmaitych lokacjach, prowadzili rozmowy za pomocą czata na googlu i fejsie… sprawdzałeś np w foursquare kto jeszcze jest w danej lokacji i pytałeś o fizyczny dostęp do smartphone’a czy na chybił trafił?
Młode ze smartfonem. Reszta rzeczy wynikała z późniejszej rozmowy
W sumie smartphone to jest chyba najbardziej prywatne urządzenie.
Szczególnie, że każda aplikacja typu facebook ma autologowanie, mail zawsze pod jednym tapnięciem itd. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Do tego sms, historia rozmów, zdjęcia, kalendarz z planami, jaki rodzaj muzyki słuchamy. Dużo tego jest, a wszystko zawsze przy nas w kieszeni.
Co innego PC, który stoi w domu.
Swoją drogą nie lubię nawet znajomym udostępniać mojego smartphona, dziwnie się czuje, może się boje, że ktoś się czegoś o mnie dowie.
Smartphone to taka swoista czarna skrzynka dla człowieka, małe pudełeczko, które potrafi co raz więcej i jest pod nas spersonalizowane.
Kiedyś napisałem, że wcześniej mówiono o noszeniu duszy na ramieniu. Teraz mamy ją w kieszeni spodni.
Często się nad tym zagadnieniem zastanawiam. I coraz bardziej przekonuję siebie, że nie powinienem tam trzymać żadnych poufnych danych. Kiedyś bałem się utraty skrzynki SMS. Teraz lecą zalogowane konta google (co prawda mam sporo weryfikacji i opcji blokady zdalnej, ale zawsze), twittery i kilka innych, dość istotnych z punktu widzenia aktywnego internauty. Przeraża mnie to, ale z drugiej strony to wszystko jest takie kuszące, wygodne. A żeby ustawić najzwyklejszą weryfikacjęw Google Wallet musiałem chwilę pokombinować (ba, wersje sprzed roku nie miały opcji blokady).
Acz prawdą jest, że coraz częściej myślę by wrócić do zwykłego telefonu i nie kusić losu. Ot tak, dla zasady. Tylko nie wiem czy wciąż bym potrafił. Bo chyba łatwiej byłoby mi się obejść bez telefonu komórkowego, niż bez zabawki która ma nieustanną łączność z siecią.
Możliwy jest jeszcze jeden powód: nieufność nie względem tego c zobaczysz, ale raczej co możesz zrobić. Mało to wieści (prawdziwych i urbana) o kodach wklepywanych w telefon, czy naciśnięciu klawisza podczas rozmowy, które kończą się słonym rachunkiem?
Oraz: ile osób uzasadniło odmowę, ile zgłosiło dziwnego pana na policję, ile choćby zapytało o jakiś dokument potwierdzający?
No i cholera wie jak szybko biegasz, może chciałeś smartfona potraktować jak pałeczkę w biegu przez płotki?
MSZ odmowy bardzo a bardzo mogły nie być bezpośrednio związane z samą prywatnością urządzonka.
o! to słuszna uwaga, szczególnie z ta sztafetą, dla mnie byłby to chyba główny powód odmowy. Kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś prosił o mój telefon „bo musiał koniecznie zadzwonić” i kilka razy proponowano mi w zamian w ramach kaucji gotówkę lub rozładowany telefon. Nie ma mowy zbyt dużo mam tam ważnych rzeczy (nie koniecznie wstydliwych), aby dać go w obce ręce.
Mało osób uzasadniało odmowę, nikt nie dzwonił na policję, nikt nie zapytał się o referencje.
Ale z tym ucieknięciem z telefonem to masz rację, nie pomyślałem. W sensie nie żeby to zrobić, ale że tak ktoś może pomyśleć ;)