„Czyż to nie cudowne – móc spocząć na Facebookowym cmentarzu (o ile takowy istnieje?), by zaraz potem „zmartwychwstać”? I znów cieszyć się prawdziwym życiem” czytam sobie na blogasku Tok FM. Modnie teraz wypisywać się z fejsa, po to by odzyskać swoje wyimaginowane życie.
Wyimaginowane, bo jak widzę, gdyby nie fejs, to wszyscy zamiast oglądania śmiesznych kotów, cycków i filmików szerowanych przez znajomych natychmiast zajęlibyśmy się PRAWDZIWYM spotykaniem z ludźmi i rozmowami. Zamiast Odcieni szarości Greya i „Życia na gorąco” do łask wróciłby Dostojewski, Kafka, Kirkegarda i Tygodnik Inteligenta. No a X-Factor wyparłyby filmy europejskich intelektualistów. O siłowniach, spacerach i ogólnym samodoskonaleniu już nie wspomnę.
Winny został znaleziony, namierzony i należy go natychmiast zlikwidować. W binarnej poetyce zniekształcenia poznawczego nie ma miejsca na stany pośrednie. W końcu nie jest możliwe, że to nam się nie chce robić tych wszystkich wzniosłych rzeczy. Ze sami znajdujemy sobie prostsze i mniej męczące zajęcia. I że ich likwidacja raczej spowoduje zastąpienie rozpraszacza innym, niż zmianę nastawienia.
Takie teksty dla mnie to w ogóle wyraźny sygnał porażki: „Nie poradziłem sobie z technologią. Nie umiem z nią współżyć. Nie umiem ustalić swoich priorytetów, jestem uzależniony i moim życiem steruje serwis społecznościowy, telefon i aplikacja.” A ucieczka to reakcja na szok poznawczy po spojrzeniu na swoje życie. Jej, nie jestem tym, kim wydawało mi się, że jestem. Nie czytam tych mądrych książek, nie prowadzę przełomowych rozmów, nie robię niczego ważnego… well… Czy wypisanie się z fejsa naprawdę to zmieni?
Nie chcę ani bronić tu tej usługi. Nie chcę mówić o jej pozytywnych aspektach – zrobiono to już wiele razy. Wiem tylko, że wszelkie ekstrema niekoniecznie są najlepszą drogą, bo zwykle nie rozwiązują problemu tylko zastępują go innym. Wszystko jest dla ludzi, da się znaleźć miejsce dla współczesności w naszym życiu – ogarnąć ją i okiełznać. Może być to trudniejsze niż przykładowe binarne ćpam fejsa/odstawiam fejsa, ale o ile bardziej cenne?
Zgadzam się w 100%. Wiele osób nie chce przyznać, że problem nałogu tkwi w uzależnionym. Nie w przedmiocie uzależnienia.
Również się zgadzam :) Wyraziłeś na głos moje myśli. Pełne patosu deklaracje o odejściu z FB są najzwyczajniej śmieszne. Widocznie teraz takie zachowanie jest w modzie, więc nie zdziwię się, jak decyzje takowe będą pojawiać się jedna po drugiej.
Dla mnie FB to tylko jedno z narzędzi do utrzymywania kontaktu z innymi. Spędzam tu aktywnie max. 0,5h dziennie (bo czasem nie wyłączę karty z FB ;P), portal oferuje mnóstwo wspaniałych opcji ukrywania pierdół, które udostępniają znajomi :D
A tak się zastanawiam jeszcze… Może ludzi powoli zaczyna nużyć fake’owanie na FB wspaniałego, glamorous życia, jakie rzekomo pędzą? ;) Bo ileż można podtrzymywać iluzję o sobie?
Ten gość może i miał dobre kule w pistolecie, ale strzelał nie w to miejsce co trzeba. W Gamerze będzie mój tekst „Cyfrowi idioci”, więc póki co wstrzymuję się z repliką. ;>
A co do fejsa – przez niego poznałem masę fajnych ludzi, którzy – o zgrozo – w wolnych chwilach czytają nie tylko Dostojewskiego, Kafkę, czy Kierkegaarda, ale nawet księgę beta „Metafizyki” Arystotelesa. :P Technologia sama w sobie nie jest złem (albo Złem), a jedynie małpi rozum jakiego doznają ludzie gdy się z nią zetkną. Potem część z nich chce wyrugować tenże małpi rozum, a nie potrafią inaczej niż przez antytezę i radykalizowanie poglądów. Taki lajf.
Mnie zastanawia sam fakt „kasowania konta”. Zarejestrowałem się w życiu w ogromnej ilości serwisów, w tym kilkunastu społecznościach, ale nigdy nie przyszło mi do głowy żeby kasować konto. Jeżeli serwis nie spełniał moich wymagań to po prostu go nie używałem, ew. usuwałem jakieś newralgiczne dane, ale tych zazwyczaj nie podaję więc i to rzadko się odbywało. Wydaje mi się, że podobnie jest u innych, bo nigdy nie słyszałem deklaracji „kasuje konto na lastfm/xfire/filmweb…itp.”.
Tymczasem tutaj „skasowanie konta” wydaje się jakimś wręcz mistycznym czynem, zniszczeniem kajdan i to nawet u ludzi, których nie można nazwać uzależnionymi od FB. Podobnie jest z tymi co uparcie twierdzą, że nigdy nie zarejestrują się na fejsie. Na początku studiów dwójka moich znajomych nie miała FB, a większość ważnych informacji pojawiała się na facebookowej grupie. Jedno z nich zarejestrowało się i po prostu nie używało serwisu do niczego innego niż korzystania z grupy, drugie wciąż trzymało przy swoimi, że nie zarejestruje się, bo FB to zło i ma postanowienie, że nigdy nie założy konta.
Dla mnie takie podejście to robienie z Facebooka czegoś więcej niż zwykła strona internetowa – oczywiście w pewnym sensie tak jest, ale nie można popadać w paranoje. Ludzie, którzy chcą pokazać jak FB jest dla nich nieważny i niepotrzebny i jak są od niego uwolnieni, paradoksalnie udowadniają coś przeciwnego wywyższając FB do rangi rzeczy, której trzeba się „pozbyć”, tudzież „unikać”.
Ja tam kasowałam konta i nie widzę w tym niczego dziwnego. No może nie to pomniejsze i anonimowe (jakie na przykład mam na filmwebie), ale te z moim imieniem, nazwiskiem i facjatą (jak choćby na naszej klasie). Bo po co ma tam wisieć moja gęba, skoro ja już portalu nie używam?
w marcu 2011 skasowałem konto na fb, nagle okazało się, że mam czas zająć się zdjęciami, wędrowkami, sportem, kulturą a zamiast oglądania profili znajomych po prostu spotkam ich „w realu” – na prawdziwym rowerze, koncercie, pijaństwie czy happeningu, w którym naprawdę biorę udział a nie tylko klikam guzik z takim napisem nie wychodząc nawet z domu.
oczywiście fb to też źródło infomacji i inspiracji ale cena poświęcanego temu narzędziu czasu jest dla mnie zbyt wysoka; oczywiście wszystko zależy od tego co komu sprawia przyjemność.
ja nie zamierzam nigdy więcej marnować życia na fb czy g+, mało tego, udowodniłem sobie, że można z powodzeniem prowadzić bloga nie mając fejsowego konta, wbrew mitowi plasującemu taki wyczyn na równi z rozłożeniem parasola w uśmiechu delfina ;)
pozdrawiam!
No ale te wszystkie aktywności byłyby niemożliwe do wykonania, gdybyś miał konto na FB?
brakłoby doby, poza tym łatwiej było konsumować pyszną papkę niż robić coś samemu, w praktyce FB zastępował te aktywności w 90%
No właśnie tu się nie zgadzam. Bo da się i czytać i spotykać i chodzić na sporty mając konto na FB. I nawet nie wymaga to specjalnej dyscypliny. Trochę mi się to kojarzy z utratą życia przez IRCa, a potem GG. Jak widać każde pokolenie ma swój technologicnzo-komunikacyny narkotyk, którego nie ogarnia ;)
mam słabą silną wolę a fejsowi dałem się dodatkowo omamić gierką przeglądarkową. myślę, że takich jak ja jest coraz więcej, obym się mylił. pozdro!
O, którą?!
Mafia Wars :)
Hehe ;) No ładnie
Dnia 9 sty 2013 o godz. 12:15 „Zniekształcenie poznawcze”
??
chciałem tylko zaprzeczyć tezie zawartej w tytule posta – da się żyć bez fb i jest to, subiektywnie, smaczniejsze życie.
Marek Niedźwiedzki powiedział kiedyś „nie wierzę w życie pozaradiowe”, ja w pozafejsowe jak najbardziej. wierzący-praktykujący ;)
Ach, to było bardziej o spektakularnych porzuceniach. Owszem da się, sam znam osoby bez konta.
Że się zastąpi fejska czym innym – prawda.
Że się i tak nie poczyta Kafusi – prawda.
Że fejsbuś poza tym że zabiera czas, kształtuje i wzmacnia osobowość narcystyczną, a może inaczej osobowość naszej epoki – tyż prawda, dlatego cieszę się, że go nie mam, mimo że teraz nie istnieję…
Facebook to po prostu część naszego życia i trzeba się z tym po prostu pogodzić
kochani! podzielę się swoim „challenge- miesiąc bez fejsa!” ahahaa ja lubię facebook ponieważ znajduję tam masę ciekawych rzeczy i mam kontakt z przyjaciółmi z innych krajów ale ostatnio otrzymywałam pełno maili od obcych mi ludzi i troszkę zaczęło mnie to denerwować no i nudzić… bo ile można czytać to samo i oglądać zdjęcia dzieci znajomych,(masakraaa!!! co mnie obchodzi wasz dzieciak w pampersie) psy znajomych, koty znajomych zdjecia z imprez, wakacji, samojebki itp… ble nudaaa najpierw skasowałam 200 osób owszem „znajomych” ale co z tego jak oni dla mnie nic nie znaczą. to że ich poznałam na drodze swojego życia nie oznacza ze zawsze beda w nim obecni i ze będa mieli dostęp do mojego prywatnego zycia. ale to nic nie dało… więc znudzona i troszkę wkurzona nagle i po prostu zawiesiłam konto i dla zabawy postanowiłam się nie logować na fejsa przez co najmniej miesiąc! więc: po 2 godzinach od dezaktywacji konta otrzymałam sms: „jak mogłaś mnie usunąć ze znajomych z facebook!! mogłaś się pożegnać jak dorosły człowiek jak chciałaś zerwać kontakt a nie usuwać mnie ze znajomych!” ………….. wow szczena mi opadła! czy rzeczywiście aż takie to ma dla ludzi znaczenie??? czy są u kogoś w znajomych?? Odpisałam” wyluzuj się gościu po prostu zawiesiłam swojego fejsa nie usuwałam cię ze znajomych” pisał i przepraszał ale co z tego jak już się nie odezwałam do niego. zrobł z siebie idiotę !
nie minęła godzina następny sms: ” zablokowałaś mnie na fejsie! dlaczego to zrobiłaś?” wow tym razem „ZABLOKOWAŁAM” już w ogóle mi się nie chciało odpisywać także….
w pracy powiedziałam ze nie bede korzystać z fejsa przez miesiąc to pomyśleli że zwariowałam i pukali się w czoło. a za sekundkę od mojego wyznania koleżanka krzyknęła! pokaże wam co znalazam na fejsie! i pokazała nam zdjęcia turysty z małpka ale ta malpka miała chuiiia na wierzchu. fuuuu!!! to takie coś na fejsie też jest? najlepszemu przyjacielowi powiedziałam ze miesiąc bez fejsa to powiedzial coś w stylu „złamiesz się w pierwszym tygodniu! nie dasz rady!” „co? ja? na pewno się nie złamię” ((pewnie że się nie złamię tydzien właśnie mija bez fejsa)) ” może sam spróbujesz”- chcialam go podejśc i zobaczyć jego reakcję: a on” nieeee fb to pełna inwigilacja a ja muszę mieć rękę na pulsie”
muszę przyznać ze jestem w dzikim szoku jaki fejsbók ma ogromny wpływ na ludzi i zastanawiam się czy ludzie potrafią bez tego życ… no i ta inwigilacja… bo to prawda.. wrzuciłam swoje zdjęcie z imprezy na fejsa z najlepszym kumplem, zostałam oznaczona z nim i wszysy jego znajomi a ma ich 1000+ mieli do niego dostęp…. pewnie zostałam objechana równo w co byłam ubrana i za ile oraz kto układał mi włosy i czy bardzo byłam narąbana na tej imprezie ahhh…. więc skoro mimo tego ze ja mam tylko 50 znajomych głównie mężczyzn dzięki niemu widzialy mnie największe zazdrosne wieśniary w moim mieście i obrobiły mi tyłek. nie fajnie! zero prywatności.
ja w każdym razie nadal zbieram informacje o wpływie dezaktywacji mojego konta na życie innych a ujawniaja sie przedziwne zachowania np: ludzie wspołczują mi myślą ze moje życie jest smutne bez fejsa :( ahahahaa pytają się który to już dzień bez fejsa liczą mi dni do konca mojego wyzwania… wspieraja mnie jakbym była na odwyku. dziwne!
ja bez fejsa żyję sobie normalnie jakby nigdy nic nawet jestem zadowolona bo nie mam takiego smietnika w myślach bo nie skupiam się na pierdołach jakich jest na fejsie milion tylko teraz koncentruję się na swoich myślach i odczuciach i pragnieniach a nie obrazkach z fejsa. tak dziala nasz mózg….. wszystko zapamiętuje i koduje a fejs to smietnik… czasem jak przypadkowo trafilam na jakiś ciekawy artykuł cały dzień o nim myslałam a powinnam myśleć sobie o niebieskich migdałach zamiast tego :)
pozdrawiam!