Jesteś tym, o kim czytasz

Trzeba uważnie dobierać lektury, bo to co czytamy może bardzo na nas wpływać. Wybory i poglądy bohaterów książek, w których się zaczytujemy, mogą stać się naszymi. A przynajmniej na to wskazują najnowsze badania.

Z tego typu eksperymentami mam pewien problem. Nie jestem z wykształcenia socjologiem, ale wydaje mi się, że rozdanie ankiety z prośbą o wypełnienie w niej pól o swoich zamiarach po przeprowadzeniu badania to trochę mało. Ludzie mogą wpisywać jedno, a robić coś zupełnie innego. Ale mimo to badania Lisa Libby i Geoffa Kaufmana z Uniwersytetu w Ohio wyglądają bardzo ciekawie.

Wszystko rozbija się o efekt „doświadczenia empatycznego” (z ang. experience-taking). Polega on na przyjęciu punktu widzenia, odczuciu emocji i wyborów bohatera książki jako swoich. Naukowcy mówią o połączeniu naszego życia z historią postaci, o której czytamy. Zmieniamy się, by dopasować się do postaci, o której czytamy. Ma to być bardzo potężny efekt, niekiedy zostający na stałe. Teoretycznie więc po przeczytaniu Gry o Tron możemy zacząć myśleć jak Tywin Lannister.

Jak do tego stanu dojść? W trakcie lektury musimy zapomnieć o sobie i otaczającym nas świecie i dać się całkowicie pochłonąć opowiadanej przez autora historii.  W trakcie badań okazało się, że doświadczenia empatycznego nie jesteśmy w stanie doznać na przykład czytając w małym pokoju z lustrem. Musimy „utonąć” w świecie książki.

Co ciekawe, nie dotyczy to filmów. Oglądając je stajemy się obserwatorem i nie pracuje nasza wyobraźnia, no i nie jesteśmy przez to aż tak zaangażowani. A nasza uwaga jest  rozproszona. Zapewne to samo tyczy się gier wideo, chociaż tutaj dochodzi przecież element interaktywności i wczucia się w postać. Trochę szkoda, że ten istotny element współczesnej kultury został pominięty.

Wracając do samego eksperymentu – wzięło nim udział 500 osób, którym przedstawiono 6 różnych ćwiczeń. Co badano? Na przykład decyzję o pójściu na wybory. Uczestnikom badania rozdano różne wersje opowiadania, w którym główny bohater pokonuje rozmaite przeszkody, takie jak deszcz czy zepsuty samochód, by zagłosować. Okazało się, że największą skuteczność miało to napisane z pierwszej osoby, umiejscowione na znanym wszystkim uniwersytecie. Im więcej punktów wspólnych tym lepiej dla osiągnięcia pożądanego efektu – w tym przypadku nakłonienia ludzi do głosowania. Z 82 osób aż 65% przyznało później, że faktycznie wybrało się na wybory.

W innym doświadczeniu 70 heteroseksualnych studentów czytało historię homoseksualnego studenta. Tak, jak i poprzednio przygotowano różne wersje. Tym razem badano, jak czas ujawnienia orientacji bohatera wpłynie na odczucie doświadczenia empatycznego. Okazało się, że im później, tym procent osób, które zaczęły się utożsamiać z protagonistą był większy. Nie ma co się temu dziwić. W końcu jednym z założeń jest możliwość identyfikacji z bohaterem, która jest niezbędna do odczucia doświadczenia empatycznego. A im dalej w fabule dowiadujemy się o dzielących nas różnicach, tym szansa na to, że lepiej go poczujemy jest większa. Warto też tu odnotować, że wszyscy uczestnicy badania wykazali po lekturze dużo lepsze nastawienie do gejów.

„Doświadczenie empatyczne może być bardzo silne, ponieważ ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że właśnie je odczuwają. To podświadomy proces” – mówi Libby. Jest też oczywiście dużo potężniejszy od przyjęcia cudzej perspektywy, gdy tylko próbujemy zrozumieć przez co przechodzi bohater w danej sytuacji. „Doświadczenie empatyczne ma dużo więcej imersji – zamieniamy się w inną osobę” – dodaje.

Czyli co? Samodoskonalenie przez odpowiedni zestaw lektur? Wychowywanie dzieci przez pokazywanie im odpowiednich książek, dzięki którym nabiorą odpowiednich cech osobowości i przekonań? Wygląda na to, że tak. I dlatego warto od najmłodszych lat pokazywać, jak fajne jest czytanie. Jasne – konkurencja do wolnego czasu jest teraz dużo większa. Pojawiły się gry, filmy, seriale. Ale mimo to i na książki powinien znaleźć się czas. Zwłaszcza, że może wyniknąć z tego wiele dobrego.

Idę czytać. A potem układać swoją listę, zanim ktoś mnie ubiegnie.

40 thoughts on “Jesteś tym, o kim czytasz

  1. Hmmmm, moje ulubione książki to opowiadania i powieści o przygodach Conana, Sherlocka Holmesa, Jakuba Wędrowycza, Wiedźmina. Ponad to uwielbiam klasyczne powieści historyczne z twórczością Sienkiewicza na czele. Wiesz co Piotrek, idę ostrzyć miecz i siodłać konia ;)

    • No ale wczuwasz się w bohaterów? O Sherlocku nie wiadomo prawie nic, bo całość pisze Watson, Conan to well, za proste. Geralt się tu chyba tylko broni.

      • Tsk, o Sherlocku wiadomo bardzo dużo właśnie poprzez pryzmat Watsona (i dlatego jest tak a nie inaczej ciekawą postacią, ale to jest temat o którym mogę godzinami).

        Anyway – trochę smutku jest w tym świecie, że potrzebujemy badań naukowych (za które ktoś tam sypnął dularami), żeby dojść do oczywistych wniosków, że w zależności od tego co człowiek czyta, tak rośnie mu ogar świata.

        Ten eksperyment z czytaniem można równie dobrze ekstrapolować na cały nurt zabaw naukowych z neuronami lustrzanymi – polecam, jeśli nie ogarniałeś wcześniej takiego tematu. Powiedzonko „kiedy wchodzisz między wrony…” jest, jak widać, uwarunkowane neurologicznie. ;)

      • No dobrze, to inaczej – nie wczuwasz się w niego, bo śledzisz opowieść Watsona o nim. Czyli do doświadczenia empatycznego raczej tu nie dojdzie.

        A neurony lustrzane – już googlam! Dzięki za kolejną inspirację

      • Z tego co tu napisałeś nie ma nigdzie słowa o tym że muszą być to książki w których główny bohater jest narratorem. W Conana bardzo się wczytałem bo wręcz kocham mroczne i surowe klimaty heroic fantasy (swoją drogą mogłoby powstać więcej gier w tej tematyce bo sam Kratos wiosny nie czyni). Czy miały znaczący wpływ? Szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć. Mam wrażenie że większy wpływ na czytelnika ma cały hype jaki towarzyszy często książkom niż sama ich fabuła.

      • Faktycznie, jest trudniej, ale się da. Ale jakoś nie widzę łapanie osobowości, które znamy jedynie z relacji.

        A jak lubisz surowe fantasy – to baaaaardzo polecam Malazańską Księgę Poległych.

        No i nie zgadzam się, że to hype wpływa, a nie książki. Mi Dracula sporo zmienił w życiu ;)

      • Ja byłem nim trochę rozczarowany, chociaż czytało się miło. Co do hype’u – właśnie on w moim odczuciu ma obecnie największy wpływ, szczególnie jeśli sięgamy po tzn. literaturę popularna. Jeszcze 6-7 lat temu po ulicach biegały stada młodych czarodziejów, potem były stada Langdonów, dziś mamy stada nastoletnich wilkołaków i wampirów. Coraz mniej skupia się na fabule, a coraz bardziej na otoczce.

      • Łukasz – co cię rozczarowało? Erikson?

        A co do hype’u – nadal się nie zgadzam, to są po prostu dobrze napisane książki, które przebijają się do świadomości i stają w szranki z grami i filmami. I oby takich więcej ;)

    • Dracula. Czy takie dobre to nie wiem. Ja np. „Kodem Da Vinci” jak i „Aniołami i Demonami” byłem rozczarowany (chociaż Anioły były lepsze). Kiedyś w Simpsonach był ciekawy odcinek o pisaniu książek dla nastolatków – Homer zebrał ekipę, napisali książkę w 7 osób dla nastolatków i sprzedali za grubą kasę – polecam go zobaczyć ;)

      • No Dracula to parę lat już ma, a ja go czytałem jeszcze w podstawówce.

        Dan Brown to super rzemieślnik, chociaż Anioły i Kod napisane są na jedno kopyto z identycznymi scenami. No ale mu się udało.

        Co do Simpsonów i jak to niby prosto – well, jakoś dużo takich success story nie ma.

      • Ja też Dracule dawno czytałem, ogólnie czytam dużo starej literatury (powieści historyczne) z Dumasem, Sienkiewiczem, Verne na czele. Dracule bardzo lubię, ale nie ukrywam że trochę byłem rozczarowany (chociaż poziom książki bdb).

        Ja do Browna chwilowo nie planuję wracać, po opisie Zaginionego Symbolu mam wrażenie że to trzecia książka o tym samym.

      • Ja zakończyłem Browna na dwóch pozycjach, reszta mnie już nie interesuje. Teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu wsiąkłem w książkę naukową.

        A w planach jest dużo… No i cały czas czekam na Niucha w ebooku.

      • Success story: Kate Griffin i wydana w Polsce przez wyd. Mag trylogia o Matthew Swifcie. Urban fantasy „at its finest” napisane – wtedy – przez bodaj 21-latkę. Czytałem wszystkie trzy i nie jest to „literatura” tylko literatura. Naprawdę fajna rzecz.

  2. O, już nam zwinęło „discuss”? ;)
    Seconded – Malazańska Eriksona to mniamuśna rzecz, zwłaszcza jeśli odbiorca ma jakąś tam wiedzę z zakresu antropologii ogólnej, czy archeologii, no i religioznawstwa itp., bo Erikson niemal żywcem zdzierał masę rytuałów społeczności np. syberyjskich, bardzo ciekawie tłumaczy pewne procesy jakie zachodzą w niby „ichnim” świecie na przestrzeni tysięcy lat. Bez tych mrugnięć książki i tak są super, ale zawsze warto pogrzebać głębiej.
    Fabularnie wiadomo, trzeba spuścić manto jakiemuś złemu, ale dzięki wykształceniu pisarza jak kogoś kręcą tematy antropologiczne/paleontologiczne – jak znalazł.

    Co do neurobiologii (tak ogólnie, bo to strasznie ciekawa nauka), na poziomie popularno-naukowym (ale jednak naukowym ;)), jeśli jeszcze nie znasz, blog Jerzego Vetulani: http://vetulani.wordpress.com/ – wspaniała rzecz, od kiedy odkryłem, czytam regularnie i po każdej notce czuję się jakbym właśnie zjadł coś dobrego. ;)

    • Za bloga dziękuję, już dodaję do rssów. W ogóle o tym powrocie do blogów-blogów to muszę napisać, bo to ciekawe dla mnie.

      A co do zwinięcia – w tej belce na górze, gdzie są powiadomienia wygodnie się odpowiada. Albo mailami ;)

      • Racja, ja mam przyzwyczajenie z – nomen omen – disqus, który zagnieżdża pod każdym postem, dlatego nie zauważyłem ;)

  3. Bardzo ciekawe i do pewnego stopnia słuszne. Przynajmniej sam zaczynam się przyłapywać na „wcielaniu” lektur.
    Mało tego: we własnym grafomaństwie strasznie plagiatuję bohaterów literackich (ale tylko z książek, które wywarły na mnie naprawdę potężne wrażenie) przemieszanych ze znajomymi i oczywiście z sobą samym.
    Chyba muszę wybierać bardziej stonowany repertuar, bo mi szkodzi. :)

  4. wszystko prawda. ciekawa jestem Twojej listy.

    np. jestem głęboko przekonana, że czytanie Romaina Gary czyni człowieka lepszym, Topora — weirdniejszym, a horrorów nie tykam od lat. nie że się boję, bo już nie, ale towarzyszy mi potem cień obrzydliwstwa, a na chuj mi on.

    nota bene, przez wiele lat na odbicie się od dna doła skutecznie zażywałam „Grę Endera”.

  5. Coś w tym jest , jak byłem młody, tak w trzeciej klasie podstawówki , przeczytałem Antycznych Kosmonautów E.Danikena. I praktycznie ukształtowała ona mój światopogląd w niektórych sprawach. Gdyby nie ona, jestem przekonany, że dzisiaj myślałbym zupełnie inaczej. Tak samo muzyka. Rap mnie bardzo mocno ukształtował. Ewenement , N.O.C.C. , Masz i Pomyśl. – te trzy albumy sprawiły, że dzisiaj jestem kim jestem. Wiem, że dla kogoś to się może wydawać banalne, ale tak było.

  6. Jak już ktoś wspomniał w wątku powyżej o Holmesie wiemy bardzo dużo dzięki Watsonowi. I tu można dodatkowo pochylić się nad zagadnieniem: jak bardzo obraz Holmesa jest wypaczony? Znamy go przecież głównie z opisów Watsona, który w pełni obiektywny nie jest. Jak bardzo jego fascynacja przyjacielem zniekształciła obraz Holmesa? Nie będę nawet próbował pokusić się o stwierdzenie tego, tu potrzeba tęgiej głowy, a nie zwykłego czytelnika.

    Ciekawe co mówią o mnie takie książki: większość Kinga (w tym i Mroczna Wieża), Harry Potter (choć po początkowym hajpie), pozycje obowiązkowe typu: „Folwark zwierzęcy”, „Rok 1984” czy „Nowy wspaniały świat”. Z jednej strony czytam popularne książki dla mas, klasykę (czyżbym przez nią stał się „obrzydliwym komuchem” tudzież „lewakiem”? Czy stąd wzięła się moja wrażliwość na krzywdę innych?) jak i dosyć niszowe książki, o ile są na interesujący mnie temat (np. „Dewey. Wielki kot w małym mieście”).
    Ogólna wymowa tego badania jest taka, że łatwo dajemy sobą sterować. Nie mnie oceniać czy to dobrze czy nie. Nie jest to strasznie przerażająca wizja. Występuje dosyć powszechnie w życiu codziennym. Ile razy daliśmy się podpuścić po artykule na jakiś temat? No właśnie.

    • Spokojnie, Orwell czy Huxley to betka. Czujesz się jak lewacki pies dopiero jak czytasz np. Steinbecka, ew. Keseya (tak, Kesey napisał więcej niż jedną książkę ;)).

      • Teraz mam fazę na Umberto Eco (jakoś mnie wzięło po „Imieniu Róży”). Ogarnę tych autorów, bo dla mnie już ratunku nie ma. Zostałem lewackim psem na dobre i na złe ;)

    • Ach – ze Steinbecka koniecznie wciągnij „Tortilla Flat”. „Myszy i ludzie” są nieco przereklamowani ;), natomiast „Tortilla Flat” – paluszki lizać. Kesey poza tym, że napisał „Lot nad kukułczym gniazdem” nie jest zbyt znany w Polsce, ale np. jego mega późna książka „Rodeo” porwała mnie bez reszty. ;)

      Eco… Szczerze mówiąc, po „Imieniu Róży” spodziewałem się bóg wie czego, a niestety jego następne powieści są takie se… Ponoć ta najnowsza jest dobra, ale i tak wolę póki co utrzymywać życzliwy dystans :P, niż zmagać się z nim w kwestii „zgadnij, ile rzeczy tu wsadziłem”. A – eseje i felietony Eco są świetne, to na pewno.

      • Dzięki wielkie. Komentarz zachowałem w OneNote w wiele mówiącej sekcji „Odchamianie”. Jak skończę to co czytam to zabieram się za ww.

      • Toread – no, akurat Tortilla Flat to jest jedno krótkie popołudnie, bo rzecz niewielka rozmiarami ;)

      • Ok. Ale jak widzę, właśnie po polsku wyszło Ready Player One, więc już sobie szukam, gdzie mogę kupić odpowiedniego ebooka.

      • W hajpie nie ma nic złego. Po prostu określiłem czas, w którym przeczytałem HP. Nie był to czas największego nakręcenia całego świata, tylko nieco później (myślę, że to zbiegło się z premierą piątego filmu). Co z drugiej strony oznacza, że nie byłem przekonany do tej serii i złamałem się po długiej, wyczerpującej walce ;)
        Uwielbiam się nakręcać i czekać na jakieś wiadomości. Wprost kocham czekać na grę z serii czy książkę „mojego” autora.

      • No to fajnie, ja też nic w tym złego nie widzę. Ot, po prostu przez to prościej poznać niektóre tytuły.

  7. ja jak czasem (TPP) przejdę grę to chodzę jak główny bohater – po przejściu Assasin’s Creed chodziłem jak Altair, a po GTA V – jak Michael.

  8. Pingback: Drodzy gracze, uważajcie w co gracie | Zniekształcenie poznawcze

Dodaj komentarz