Konkurowanie konsol przenośnych ze smartfonami to wcale nie jest bzdura

Marcin Kosman z GameZilli nazywa porównywanie PlayStation Vita ze smarfonami bzdurą. A ja się z nim nie zgadzam.

W jego tekście na GZ możemy przeczytać:

Zestawianie tych dwóch różnych rynków ma tyle sensu, co doszukiwanie się spadku sprzedaży kalarepy w rosnącej popularności płynu do płukania ust. W końcu obie rzeczy trafiają do gęby, więc można porównywać, tak?

Marcin pisze, że jedyne co łączy konsole przenośne i smartfony to fakt, że „Sprzęty działają bez podłączenia do prądu”. Jako różnice wskazuje sposób dystrybucji gier, cenę i ich jakość i główne funkcje. Zresztą całość tekstu do przeczytania tutaj. Zainteresowanych odsyłam do lektury, sam zaś przedstawię swoje zdanie na ten temat.

Pierwszą i podstawową rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę to czas który mamy na rozrywkę. Grając na konsoli, nie gramy na PC, nie idziemy na spacer, nie chodzimy do kina, nie czytamy książki. Konkurencją dla Xboksa 360 jest każda forma spędzania wolnego czasu. I przywołuję tu konsolę Microsoftu nie bez powodu, bo to właśnie ta firma jako pierwsza zwróciła na to uwagę, mówiąc o tym w jednym z wywiadów udzielonych z okazji premiery tej plafomy. Idąc tym tokiem rozumowania łatwo wysnuć wniosek, że jeżeli gram na iPhonie i Androidzie w cokolwiek, to nie gram na 3DS i Vita.

No dobrze, skoro z tym się zgadzamy to zastanówmy się, co częściej będziemy mieć przy sobie. Mulitmedialny kombajn, z którego dzwonimy, przeglądamy internet, gramy i generalnie coraz trudniej nam się bez niego poruszać (da się, jasne, ale nie w tym rzecz), czy konsolę, o której musimy pamiętać by ją zabrać. A idąc w jeszcze większe ekstremum – co na pewno kupimy, bo jest nam potrzebne – telefon, na którym możemy też grać, czy wyspecjalizowaną konsolę do gier. I ile urządzeń chcemy na raz nosić przy sobie. Jedno (smartfon), czy osobno telefon i konsolę (zakładając, że handheld pozwala nam wejść do sieci, posłuchać muzyki, wejść na fejsa i zrobić fotkę).

Po co te wszystkie funkcje społecznościowe jak StreetPass czy Near w Vicie i 3DS? Dlaczego twórcy przenośnych konsol kopiują funkcje smartfonów (dotykowy ekran, odtwarzanie muzyki, internet itd.)? Przecież konsola ma być do gier.

Ano po to, żeby nawet bez gry mieć je przy sobie. Bo jeżeli mamy je dostępne, to jest spora szansa na to, że nudząc się kupimy jakąś grę z cyfrowej dystrybucji, czy też pomyślimy o kolejnym zakupie większej produkcji. Inaczej nasza zabawka będzie leżeć zakurzona w kącie.

A trudno będzie jej konkurować z platformami, na których codziennie pojawiają się setki gier, w ogromnej większość albo tańszych od tych dostępnych na konsolach przenośnych, albo wręcz darmowych. A nie oferują one gorszej rozrywki. Jasne, może nie mają tak pięknej oprawy audiowizualnej, ale stawiają na coś innego. I możemy je kupić wszędzie. Nie czekamy na dostawę ze sklepu, na przesyłkę. W momencie powstania potrzeby zagrania w Infinity Blade 2 czas oczekiwania wynosi dokładnie tyle ile pobranie gry z internetu.

Co więcej, są to gry dostosowane do mobilnego grania. Do krótkich, przerywanych sesji i oferują nam nowe doznania. Nie są to kopie gier ze stacjonarnych konsol, ale zupełnie inne pozycje. I zyskują one niesamowitą popularność. Przykłady? Od Angry Birds można by zacząć, a potem wymienić inne, wielkie mobilne gry z milionowymi wynikami sprzedaży.

I zgadzam się z Marcinem, że znakomita większość tych produkcji jest słaba. Nie zmienia to jednak faktu, że przy wolumenie wypuszczanych tytułów ilość tych dobrych w zupełności wystarcza. Zwłaszcza, że „good is new perfect”. Gracze zadowolą się dużą ilością dobrych gier, a nie oczekiwaniem przez długi czas na te najlepsze. Za przykład wystarczy tu podać start 3DSa.

Co więcej – gry na smartfony są coraz lepsze. Twórcy powoli, ale konsekwentnie uczą się jak tworzyć coraz lepsze i bardziej wciągające produkcje na ekrany dotykowe. A gracze hardcorowi (casuale nie mają z tym problemów) powoi się do tego przyzwyczajają. Zresztą – sygnałem zmiany jest chyba fakt, że największe hity z konsol przenośnych pojawiają się również na smartfonach.

Co dają nam do kupy te wszystkie argumenty. Ano tłumaczą poniższy wykres:

Zrzut ekranu 2011-12-15 o 17.47.12.jpg

Widzimy na nim, jak powoli, ale nieubłaganie smartfony zjadają rynek mobilnej rozrywki.

Marcin argumentuje, że porównujemy sprzęt, który ma 7 lat z nowoczesnymi telefonami – dla mnie nie ma z tym problemu. Bo raz, że graficzne osiągi są zwykle podobne, dwa że starszy sprzęt jest tańszy. Czyli powinien nawiązać równorzędną walkę.

I na sam koniec już. Marcin pisze: „Monitory od Samsunga i LG sprawdzisz sobie w sklepie RTV, a w salonie AGD zobaczysz stojące obok siebie pralki Amiki i Beko. Tymczasem Nintendo 3DS albo PSP raczej nie znajdziesz w sklepie z telefonami, a Ultima czy Gram ani myślą wprowadzać do swojej oferty telefony.” Jestem bardzo ciekawy, co powie, gdy Vitę z 3G znajdzie tylko u jednego z polskich operatorów komórkowych. Bo taki scenariusz jest przecież możliwy.

A o tym, że casuale, czyli ludzie, którzy generalnie kupują gry i nie marudzą przesiedli się już na smartfony chyba nie trzeba pisać. Wystarczy tylko spojrzeć do kogo kierowane są gry na konsole przenośne. A są to hardcorowcy, bo tylko ich już interesuje dedykowany sprzęt do grania. I są oni w mniejszości.

W skrócie? Vita konkuruje ze smartfonami i wcale nie jest to bzdura. Tak samo jak fakt, że laptopy konkurują z tabletami, konsole pomiędzy sobą a PC, a wszystko to walczy o naszą uwagę i czas. Na równych prawach. Bo wyjście do klubu czy pójście na siłownie może być równie ważne dla kogoś jak zagrania w najnowszą megaprodukcję.