Straszliwie psioczyłem na Grzędowicza, że nie skończył Pana Lodowego Ogrodu na trzecim tomie i że znowu trzeba będzie czekać na kolejną część. I słusznie, bo znowu pomiędzy kolejnymi odcinakami opowieści minęło mnóstwo czasu. Na tyle dużo, żebym zdążył zapomnieć szczegóły i pamiętać tylko ogólny zarys.
Ale mimo to na książkę czekałem, jarałem się zapowiedziami i kupiłem jak tylko było to możliwe. A potem.. Well, odkładałem początek lektury jak tylko mogłem. W międzyczasie udało mi się przeczytać ze dwie inne książki, obejrzeć milion seriali. W sumie to dość zabawne, nie?
Do teraz nie wiem co było powodem. Pewnie obawa przed tym, że nie będę pamiętał o co dokładnie chodziło i zamiast płynnie przejść do kolejnych przygód bohatera będę musiał dzwonić po ludziach i pytać się kim była dana postać i o co w zasadzie jej chodzi w życiu. Na szczęście okazało się, że w świat i wydarzenia wskoczyłem dość bezboleśnie i na nowo zanurzyłem się w historii. Nie oznacza oczywiście, że zmieniłem swoje podejście co do previously on. Po prostu Pana Lodowego Ogrodu dobrze się czyta.
Wsiąkłem, w dwa dni Kindle zameldował ogarnięcie 25% książki. Lektura wycięła mi inne aktywności takie jak oglądanie, granie czy nawet imprezowanie. Cieszę się, bo brakowało mi takiego zassania w świat książki. Dawno nie miałem.
Przy okazji też pomarudzę trochę na Amazona. Jest funkcja X-Ray, która idealnie by się przydała do takich właśnie cykli. Dzięki niej możemy szybko dotrzeć do encyklopedycznej wiedzy na temat miejsc i postaci z danego uniwersum. Rozwiązałoby to moje problemy zarówno z Panem Lodowego Ogrodu, jak i Malazańską Księgą Poległych, którą mam zamiar kiedyś skończyć.
Tylko niech ten głupi Amazon w końcu zawita to Polski i zacznie sprzedawać książki w naszym języku.
Daj znać jak przeczytasz, bo moim zdaniem to najsłabsza część cyklu. Sam wróciłem do poprzednich trzech książek przy okazji zakupu czwartego tomu i muszę przyznać, że pierwszy jest nie do pobicia. Każdy kolejny to lekkie… hmmm… No dobrze, trzeci również jest niezły ale całe moje czekanie na ukończenie sagi skończyło się potwierdzeniem przeczucia, że (tylko) pierwszy tom rządzi.