W zasadzie nie pamiętam, dlaczego za pierwszym razem nie skończyłem tej Accelerando. To świetna ksiązka i jeżeli ktoś choć trochę jara się współczesnymi technologiami, grami i siecią to powinien ją przeczytać. O ile oczywiście jeszcze czyta.

Cyberpunk się skończył. Jest za blisko do 2020, wiemy mniej więcej co się już nie wydarzy, co jest ekonomicznie bez sensu i które wynalazki opisywane przez autorów tego nurtu raczej się nie pojawią. I to nie dlatego, że nie nie damy rady ich zrobić, tylko dlatego, że jest to bez sensu – jak choćby latające samochody.
W ogóle ciekawie się teraz czyta te książki. Chyba największe zauważalne różnice to sposób pojmowania internetu i tego, w jaki sposób będzie on wyglądał. 30 lat temu zakładano, że będzie to po prostu odwzorowanie naszego świata. Pojawiały się wizje budynków, ulic, miast. Rzeczywistość była kopiowana i przenoszona do sieci.
Second Life to chyba jedyna udana i pogrzebana próba stworzenia tego rodzaju interfejsu. Środowisko, bo przecież nie gra, która miała swoje 5 minut, po których głównie pisali i mówili o nim dziennikarze mainstreamowi, próbujący zrozumieć czym w zasadzie są te gry i wirtualne światy.
Jak to wygląda teraz – wszyscy wiemy. Facebook, Twitter, mobilne aplikacje zmieniły nasze postrzeganie cyberprzestrzeni i o ile strony i aplikacje grupują pewne funkcjonalności o tyle wizja przeniesienia naszego świata do cyberprzestrzeni upadła.
Stąd właśnie pojawił się posthuman, który zajął się nie tyle życiem człowieka w technologicznym świecie, a samymi zmianami jakie zajdą w naszym gatunku. A Accelerando opisuje to świetnie.
Bo po co montować sobie wszczepy, skoro można po prostu przenieść się do wirtualnej przestrzeni? Po co się cyborgizować, skoro zmianami genetycznymi i modyfikacjami ciała można osiągnąć podobne efekty? Zresztą, wraz z przyrostem mocy obliczeniowej zarówno komputerów, ludzi czy ogólnie świata, potrzeby i cele będą się zmieniać. I o tym właśnie jest Accelerando. O Osobliwości. Nie wiecie co to? Wikipedia definiuje ją jako
„hipotetyczny punkt w przyszłym rozwoju cywilizacji, w którym postęp techniczny stanie się tak szybki, że wszelkie ludzkie przewidywania staną się nieaktualne”
Książka doskonale opisuje współczesne i przyszłe problemy z tożsamością. Jaka część z nas to nasz sieciowy imprint? Co w momencie, kiedy będziemy mogli dzielić swoją jaźń na „agentów”, którzy autonomicznie będą za nas wykonywać zadania i wracać z wynikami. Ile procent duszy będzie w maszynie, a ile w nas?
W powieści jest sytuacja, gdy po utracie okularów zapewniających kontrolę nad agentami zwiększającymi możliwości naszego umysłu poprzedni właściciel praktycznie nie może sobie poradzić z otaczającą go rzeczywistością. A nowy posiadacz zostaje przez autonomiczne systemy zmieniany w starego w dość brutalny i inwazyjny sposób. Dopasowywana jest jego mowa, stan wiedzy i nastawienie. Sieciowy imprint zmienia właściciela ciała w znanego sobie nosiciela inteligencji.
Ale to dopiero początek przygody. Bo naturalnym krokiem dla ludzkości jest po prostu przejście w świat wirtualny. Skoro i tak większa część ich jestestwa jest poza ich ciałem, dołączenie tam reszty duszy jest po prostu kwestią czasu. Tak samo zresztą, jak przebudowa układu słonecznego w wielki superkomputer podtrzymujący wirtualne światy, umysły i sztuczne inteligencje.
I kiedy już myślimy, że postęp na chwilę się zatrzyma i zacznie być mniej odjechany, okazuje się, że się mylimy. Aż do smutnego końca, gdy twory wirtualne są już o tyle od ludzkości inteligentniejsze, że aż obce, a ich działania prawdopodobnie wrogie. W końcu kto potrzebuje białka, kiedy na świecie jest krzem i moc obliczeniowa liczona na MIPSy/kilogram (moc obliczeniowa miliona operacji na sekundę).
To oczywiście nie wszystko. Gdzieś w tle pojawiają się też obce rasy, agresywne i inteligentne korporacje, świadome fundusze walutowe (w tym piramidy finansowe) i nowe ekonomie. Każda z nich może być w naszym rozumieniu świadomą istotą, często mądrzejszą od współczesnego nam człowieka. No i sieć kosmicznych routerów, zostawionych przez starszą cywilizację.
Stross oferuje nam jazdę bez trzymanki w przyszłość, która nie wszystkim się spodoba. A parę z jej aspektów już teraz da się zauważyć w zachowaniach ludzi – jak chociażby maniakalne nadrabianie i obrabianie szumu informacyjnego, który pojawił się w trakcie odpięcia od sieci.
Accelerando to obraz zmian. Książka zabiera nas w podróż, która trwa kilka pokoleń rodu głównego bohatera – Manfreda Macx. Zaczyna się w bliskiej przyszłości, po czym zabiera nas w świat, gdzie możliwe jest sklonowanie swojego umysłu i wysłanie go w podróż do obcej cywilizacji (spokojnie, prawa majątkowe i spadkowe są do tego przystosowane) aż do czasów, gdy ludzkość obawia się swoich własnych tworów i szuka ucieczki.
Inaczej też niż u Dukaja tu większość rzeczy jest wyjaśniona i w miarę jasno opisana, także zawsze wiemy, co mniej więcej się dzieje. Nawet jeżeli są to skomplikowane procesy czy wyprawy w wirtualne światy.
Zaintrygowało Was? Mam nadzieję, bo książkę polecam w stopniu bardzo. Wyśmienita lektura, nie tylko ciekawa, ale też i dająca do myślenia. No i jest też ten dziwny cyber-chyba-kot Aineko… Pierwsza część zachwyca rozwojem i zmianami naszego świata. środek intryguje podróżą w wyobraźni komputera, końcówka to powrót do nieznanego świata ludzi.
A teraz czas na Ślepowidzenie. Taka tam normalna książka, wiecie – statki kosmiczne, wampiry i Osobliśwość. Wciąga.