Zaginiona moderka

(To jedna z pierwszych moderek, które publikowałem jeszcze na Facebooku. Zaginiona, wróciła po roku – przenoszę na blogaska, żeby nie zginęło.)

Możecie nie wierzyć, ale pozwolił mi wpisać jeden, słownie jeden, status na fejsa dopiero po tym, jak mu wyjaśniłem, dlaczego w zasadzie łaziłem nagi po klubie.Na początku miała to być jedna rozmowa telefoniczna, ale szybko go przekonałem, że zadzwonić to ja nie mam do kogo. Stylista zaginał gdzieś na dole, w okolicach łazienki i nie odbiera co najmniej niedzieli, ja mówię, możecie nie uwierzyć, ale szybko i niewyraźnie, a na twitterze to się nie zmieści. A taki apdejt w social media to dla narodu coś jak dżdża dla kani i jakoś tak przez skórę czułem że czekają. Moja linia argumentacji była doskonała, jak połączenie Błękitu Paryża z Zielenią Magnum. Zgodził się, zresztą nie miał innego wyjścia. Marek to w sumie najfajniejszy z tutejszych pielęgniarzy.

Pytacie czego milczałem. Odpowiem, nie to że jakoś szczególnie zasługujecie, ale w świecie mody zasady są bezlitosne – „nie ma kreacji bez obserwacji”. A zresztą i tak wszystko przez Was i moją chęć do poznania i zbliżenia się. Odpowiedzenia na palące Was pytania.

Nie żartuję, postanowiłem stać się przez chwilę jednym z Was. Ubrać się w szaro i bezpłciowo i zrozumieć tajemnicę tego chujowego stylu. Niestety mi się udało. A nie byłem gotowy na prawdę. I bynajmniej mnie ona nie wyzwoliła, a wręcz przeciwnie. Na szczęście jak jeszcze parę dni przestanę się użalać nad losem polskiej mody to mnie wypuszczą.

Pytacie więc skąd ta beznadzieja naszych ulic? Odpowiem Wam. Bo nie wiecie kim chcecie być, a jedyne co znacie to pogarda. Niestety. Najpierw nauczyli Was gardzić, więc gardziliście, bo nie mieliście nic innego do zaoferowania. A to było proste. Gardziliście po kolei, jak leci. Żydami, pedałami, komuchami, faszystami, katolami czy moherami. Potem wstydzić się. Na początek za innych, że gardzą i nie umieją, a na końcu za siebie. Że jestem z tych, co tylko gardzą. Sprytne, co? Negacja bez kreacji. Potem już poszło prosto.

Nie chcesz być jak inni, to rób co mówimy. Patrz, to będzie modne, kup. Zobacz, wszyscy kupili, więc mieliśmy rację. Moda stała się jak artykuł złapanego w sieć własnej zajebistości egotyka – sprzedajną, fałszywą dziwką.

Zapłakałem, gdy to zrozumiałem. Całym moim życiem, a nawet więcej, całym moim stylem staram się nauczyć czegoś zupełnie innego. Nie bądź jak artykuł. Bądź jak komentarz na Onecie. Moda to zapis stanu umysłu przed kontrolą myśli. To migawka nastroju, zapis duszy, gniewny i nieposkromiony komentarz do rzeczywistości.

Zacząłem to tłumaczyć na ulicy, potem w tym klubie, co mnie wyciągną do niego stylista, potem w sumie nie pamiętam, ale skojarzyła mi się ta historia, że dziecko krzyczy, że król jest nagi i wszyscy nagle rozumieją i się zmieniają.

Niestety w moim przypadku to nie zadziałało i jeszcze parę dni muszę tu posiedzieć. Jak wyjdę to pogadamy więcej, bo już widzę, że się niecierpliwią, że tyle piszę.

Ciao

Na balu u sowy z przyjacielem [moderka blogowa]

film_kub_puchat

Byłem jakiś taki zalizany. Lepki od sączących się powoli owoców samozadowolenia z samozaspokojenia. Wszyscy mówili o wszystkich w swojej głowie, czyli o sobie i co jakiś czas gdy już się wysłuchali tryskali zadowoleniem. A ja stałem i słuchałem starając się nie mówić nic. 

Normalnie napisałbym, że było ciężko. Ale było zaskakująco łatwo. Patrzenie na setki jednoosobowych wyuzdanych grup starających się za wszelką cenę siebie zaspokoić dawało perspektywę. 

I to nie tylko na życie. 

Na modę również. 

W szale autoekspresji i musieniebyciakimś stanie w cieniu innych stawało się nagle nawet nie czymś wyjątkowym, ale prawie że manifestem indywidualności. 

Tej starej, cichej, niewymuszonej i niezakrzyczanej. Niezalizanej. 

Nie musiałem być kimś.  

Mimo, że chciałem.

W oparach open baru [moderka blogowa]

A pan gdzie – młody mężczyzna spojrzał się na mnie podejrzliwie. Byłem w kropce i nie wiedziałem co zrobić. Szedłem na imprezę tak tajną, że o jej istnieniu wiedzieli nieliczni, zaś jej lokalizacja objęta była tajemnicą. 

Co zrobić, myślałem szybko. Czy on wie? Czy on wie, że ja wiem? A jeżeli tak, to skąd ja będę wiedział, że on wie, że ja wiem? Zbladłem. Proste wyjście zaczynało nagle niebezpiecznie przypominać bardzo złożony proces decyzyjny typu praca. Nawet nie wspominam, że godzinę miotałem się po garderobie, nie mając co na siebie włożyć. 

A może to jakiś test, który ma sprawdzić jak łatwo wydobyć ze mnie informację – przemknęło mi szybko przez głowę. Cisza zaczynała być nieznośna, a my próbowaliśmy nie patrzyć na siebie uwięzieni w lanserskim pacie. 

Ja na te tajne spotkanie – spróbowałem. Wie Pan, te na limitowane, specjalne zaproszenia. A pan? – obiłem szybko piłeczkę. Wiedziałem, że trafiłem. Nagle znikąd w jego rękach pojawiła się lista i moje nazwisko zostało na niej odznaczone. 

Bywałem i byłem. Tym razem też jednym z nielicznych. 

To nie ułatwiało sprawy. 

Wyczulony niczym tancerka zespołu pieśni i tańca na regionalnych dożynkach na szybko analizowałem sytuację. Opcje były dwie – albo byłem w awangardzie awangardy, albo w tym drugim szeregu, który nie dostał memo, że pojawiać się nie należy, bo to zbyt mainstreamowe. 

Open bar na początku nie ułatwiał sprawy, później nieco rozbujał emocjonalną karuzelę by w końcu wyekspediować problemy kurierem miejskim w kierunku bliżej nieokreślonej przyszłości. 

Piszę to wszystko nie po to, by pochwalić się, że byłem na imprezie, na której nie dość, że Was nie zaproszono, ale nawet nie wiedzieliście, że macie czego żałować. Piszę, by pokazać, że my, ludzie stylu powinniśmy być traktowani ze specjalną troską. 

Bierzemy na siebie znacznie większy ciężar niż możemy zapłacić za udźwignięcie. Poświęcamy się po to, byście wy – normalsi – nie musieli. 

Doceńcie to czasami.     

Poprosił by wpisały się miasta, bo odwiedza go teściowa [moderka blogowa]

konik_garbusek_1.png

Byłem za inteligentny i to rujnowało wszystko. A przecież mój plan był perfekcyjny. Musiałem tylko trochę zgłupieć.

Mądrość narodu – powiedział podczas patrzenia w lustro stylista – tkwi w jego bajkach. Nawet jest na to jakieś przysłowie – dodał zamyślony. A ja nie mogłem oderwać oczu od głębi jego spojrzenia.

Wzięliśmy na warsztat bajki. Zaczęliśmy od Grimm, ale jakoś te makabreski za bardzo Hannibalem zajeżdżały, więc przeszliśmy z postępowej Europy do naszego zaścianka. Klimat zmienił się nie do poznania.

Stylista deklamował, a ja zasłuchany kreśliłem w powietrzu wzory jednej wielkiej infografiki. Wszystko do siebie pasowało i ukłdało się w co najmniej sensowną i logiczną całość.

Droga do sukcesu zaczynała rysować się wyraźnie, jak szyny pod Pendolino w okolicach Grudziądza. Trzeba było mieć braci, być z nich najgłupszym a potem liczyć na pomoc magicznych przyjaciół.

Z braćmi sytuację miała załatwić prosta adopcja, zresztą, skoro uczestnicy Eurowizji mogą mówić do siebie per bracie, to czy my, ludzie mody tym bardziej nie powinniśmy czuć jedności? Spojrzałem po znajomych. Każdy z nich już coś osiągnął.

Ukos – prekursor akcji Uwolnij Męski Dekolt – był cenionym znawcą stylu i mody. To on odpolitycznił skarpetki, które znalazły się w szponach rządowych podczas afery Rywina. A wszystko prostym zdaniem, które stało się mottem życiowym wielu młodych polskich mężczyzn – do lakierek nigdy frotte. Zresztą frazę podchwycili bardowie polskiego hiphopu i teraz funkcjonowała już w oderwaniu od świata mody. Ukos był nawet zadowolony, że mógł coś oddać środowisku poza swoimi poradami. A Kanapa? Ten półhentajczyk jako pierwszy zaproponował sukienki typu unisex, które co prawda jeszcze się nie przyjęły, ale na pewno wyprzedziły swoje czasy niczym Polski Bus Interregio jadące na sąsiednim pasie autostrady.

Przeliczyłem jeszcze raz luki w swoim rozumowaniu. Mogłem  bezpiecznie założyć, że braci w modzie miałem. Byłem też z nich najgłupszy. A to już 2/3 sukcesu. Zawołałem stylistę i nakreśliłem sytuację używając do tego ekierki, cyrkla i papieru milimetrowego. Wyszedł z poczuciem misji. Gdy wróci obydwaj powinniśmy poznać magicznych przyjaciół.

Sukcesie – idziemy po ciebie.

Do lakierków nigdy frotte [moderka blogowa]

Peaky Blinders world exclusive first look

Nie byłem pewien, czy popadliśmy w filozoficzną zadumę, czy po prostu zapadła żenujące cisza. Serce mówiło, że to pierwsze, ale rozum… Sami wiecie.

A zaczęło się tak niewinnie.

No dobra, może nie niewinnie. Byłem zraniony, byłem zły, szukałem ucieczki. No i wrócił stylista. Nie pytałem gdzie, nie pytałem z kim, nie pytałem dlaczego. Nie tęskniłem. No może trochę.

Ale był, a co więcej pokazał mi coś, co może mieć przyszłość. Nie wiem czy widzieliście, ale te seriale robią się coraz lepsze. Co więcej, rozdają je za darmo w internecie. Na szybko podczas przeglądania się w lustrze ustaliliśmy, że to może mieć przyszłość.

Jeden z ostatnich mówił o czymśtam w Anglii, lata 20. Właczamy, oglądamy, dziwnie mówią, nikt nie ma komórki, jakby go było nie stać. Ujęcie ogólne, pokazują tłum i widzę, że nie stylista blednie. Ja zresztą też. Dookoła sami hipsterzy.

Zerżnięte jest wszystko. Fryzury, stroje, cała stylówa. Cała nasza ciężka praca, nasze kreatywne pomysły, krwawicę, nerwicę i niewyspania szlag trafił. Wszystko już było.

Na szybko odrzuciliśmy teorię o wehikule czasu. Zaczęliśmy myśleć o innych, potem jeszcze raz rozważyliśmy wehikuł, na końcu padliśmy pełni smutku.

Wróciliśmy do początku i stylista fryzur raz jeszcze powiedział: wszystko już było.

A mnie olśniło.

Jeżeli wszystko już było i ludzie z gorszych epok kradną nieświadomie nasze pomysły, to znaczy, że wszystko znowu będzie i my możemy ukraść pomysły tych z przyszłości. W ten sposób doszliśmy do słowa posthumanizm.

Było jak moda. Dzikie, nieokreślone i nikt nie wiedział o co chodzi.

Jedni mówili żeby sobie coś wkładać, inni, że nic nie będzie i trzeba będzie stylizować zwierzęta, bo jakieś 12 małp.  Sami nie dałem rady. Potrzebowałem wsparcia i to teraz. Natychmiast.

Nawet nie patrzyłem co zakładam. Zielona kurtka przeciwdeszczowa, przetarte spodnie, buty – Levis, te z Nowego Jorku, bluza Gapa – naprawdę się spieszyłem. Wybiegłem na miasto i zacząłem szukać.

Sam nie wiedziałem kiedy wparowałem do budynku uniwersytetu. Pierwszy z brzegu, w końcu żyjemy w epoce renesansu. A może oświecenia? Pałac Staszica nazwany został tak z powodów nie wiadomo jakich. Pewnie od ulicy, przy której się kiedyś znajdował. Wpadłem tam, bo nie dość, że był tam uniwersytet, to jeszcze jakiś NFZ. Niestety na pytanie o najmądrzejsze osoby nikt mi nie odpowiedział. Zacząłem więc błądzić, szukając wiedzy.

I tak doszedłem do tabliczki z nazwą Ambulatorium PAN. I znowu – rozum podpowiadał, że to nazwa szpitalna, że od ambulansu, z drugiej strony mój kontakt z edukacją był jak stosunek przerywany.

Z uczelni wydalono mnie szybko wiedząc, że za bardzo wyprzedzam swoje czasy i powinienem nieco zwolnić podczas szukania nowych wyzwań w życiu. Zresztą stąd i też moje wejście w świat mody, bo ubieranie przychodziło mi jakoś tak naturalnie, a dodawanie uznawałem zawsze za wynaturzenie.

Nie byłem więc pewien, czy ambulatorium to nie jakaś duża sala, gdzie siedzą profesorowie i ambulują. Cokolwiek to znaczy. Poszedłem za strzałkami.

Otwieram drzwi, widzę, są. Pytam więc na głos – którędy do posthumanizmu… i zapada ta cisza. Żeby nie wyglądać głupio wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać, żeby wyglądało na coś poważnego. Nie wiem co dalej.

Pomóżcie…. Oni dalej się nie odzywają.

Dosyć tego…. [moderka blogowa]

Byłem sobą rozczarowany. Żeby się w sobie zakochać, to rozumiem. Już starochińske przysłowia mówiły że trzeba czuć się wielkim, żeby być wielkim. Niekoniecznie teraz, ale jakoś w przyszłości. Stać się kolosem, w którego cieniu nikną nieważne szczegóły. W końcu kto potrzebuje pełnego obrazu, skoro jego celem jest horyzont. Więc zakochanie się w sobie jest ok. Ale żeby bez wzajemności?

Spojrzałem krytycznie na siebie. Wyglądałem super, ale czegoś tu brakowało. I nagle mnie olśniło. Za mało sobie myślałem. Za dużo mnie było dla świata, który najwyraźniej nie chciał tego należycie docenić. W tym całym tworzeniu jakości w polskiej modosferze, opiniowaniu, analizowaniu, zamartwianiu się o stany rzeczy różnych czy doradzaniu włodarzom największych marek modowych zapomniałem o sobie.

Tymczasem inni bynajmniej nie. Pamiętacie jak pisałem o brodach? 3 dni później, proszę, jest jakaś publikacja. A o normalsach? No właśnie. Zaciekawiony przyjrzałem się analitycznie ogólnoświatowej sieci komputerwej internet.  Było gorzej niż myślałem.

Jestem najmądrzejszym człowiekiem, jakiego znam. Nie dość tego. Mówię o mnie często, jako o osobie kreatywnej łaskawej i szczodrej. Chcę naprawiać świat dając mu poza swoją osobą również mój wkład. W zamian nie chcę niczego poza miłością i uznaniem. Serio.

Tymczasem moje pomysły, myśli, idee były bez opamiętania kopiowane i powielane. Czasami nawet wcześniej niż na nie wpadłem! Uwierzcie mi, że nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby w zamian pisano gdzie były pierwsze i dzięki komu świat jest lepszy. Wiem wiem, myślicie, że postradałem umysł, że powinienem brać za to majątek, że to zawstydzam innych. Trudno.

Marek mówi, że pozywamy. Idziemy do prawnika.

Ślepy zaułek mody [moderka blogowa]

image

Patrzyliśmy się na siebie przeciągle z makakiem – on wyszczerzył kły i podrapał się po tyłku, ja ziewnąłem. Nasz pojedynek siły woli wchodził w decydującą, drugą godzinę trwania. Nie wiem do końca skąd, ale wiedziałem, że jeżeli wygram, to będzie mi musiał zdradzić wszystkie swoje tajemnice. Skupiłem się na mentalnej dominacji nad swoim odległym krewnym i już byłem w ogródku i witałem się z gąską, gdy usłyszałem z tyłu: bileciki do kontroli poproszę.

Czytaj dalej

Jabłko poznania [moderka blogowa]

dzn_OAT-shoes-by-OAT-7

Pierwsze zdjęcia z zastawionych stołów połączone z narzekaniami na ogólną chujowość wszystkiego wjechały na soszial w dopiero w okolicy 11:15. Wcześniej słowo daję, że nie było co komentować. Ludzie zajęci byli kiełbaską i żurkiem i nie zaprzątali sobie głowy tym, co mogliby chcieć o nich wiedzieć inni.

U nas wszystko się miało zacząć o 9 rano. Co teoretycznie oznaczało dla mnie pobudkę już o 7 rano. Na szczęście zaspałem.

Czytaj dalej

Interregio stylu potrzebuje wsparcia [moderka blogowa]

Dźwięk dartych spodni skwitowałem uśmiechem. Moje dżinsy z każdym dniem nabierały wartości, jak dobre wino z osiedlowego sklepu z alkoholem. Własnoręcznie przetarta – kolejna dziura – sprawiła, że znowu podskoczył mi mój prywatny wskaźnik stylu. Zwłaszcza, że były to dziury oryginalne i zapracowane, a nie kupione, jak to mają w zwyczaju modnisie i pozerzy sądzący, że styl da się kupić. Nie kochani. Mody nie można nabyć. Modę ma się w sobie.

Czytaj dalej

Cool pool party [moderka blogowa]

To obrzydliwe – powiedział Karp kiedy na stół wjechały śledzie. Zresztą zaraz potem przestaliśmy zwracać na niego uwagę, bo zaczął się pluskać i ogólnie chlapać strasznie.  Nie dało się przy nim spokojnie porozmawiać, nawet po tym, jak przyznaliśmy mu rację, że nieco nam się pojebały święta. I faktycznie trzeba było zrobić jajka. Taka karma, powiedział i odpłynął w drugo koniec basenu. Zaczęliśmy nasze wielkanocne pool party.

Czytaj dalej